Namibia

Dinner with Timon

As we were enjoying our five course yes-you-are-so-going-to-put-on-weight-but-it-is-so-delicious-that-who-cares dinner, Timon the meerkat comes to say hi. He was rescued by the managers of the hotel and now lives here, mixing both worlds together - at night he will sleep with humans in their bed only to disappear after breakfast when he goes to visit ground squirrels outside. There is a chance he will find himself a mate from a group of meerkat living not so far away when he is a bit older, but at the moment he just plays, hunts and comes for a cuddle. 

Podczas pięciodaniowego nie-schudniesz-podczas-tych-wakacji-oj-nie-schudniesz-ale-za-to-jest-pyszne obiadu przyszedł nas odwiedzić Timon, surykatka. Timon został uratowany z fatalnych warunków przez menadżerów hotelu i teraz z nimi mieszka. W nocy śpi w ludzkim łóżku, żeby zaraz po śniadaniu pomknąć na polowanie, lub zniknąć w norze afrowiórek. Jego opiekunowie mają nadzieję, że Timon kiedyś znajdzie sobie samiczkę w grupie żyjących nieopodal surykatek, założy rodzinę i jeśli szczęście im dopisze, będzie ich czasem odwiedzać, może nawet z rodziną.  Ale na razie Timon jest jeszcze nastolatkiem i dużą część swojego czasu, zwłaszcza w nocy, spędza w towarzystwie człowieka.

Sundowner

Kalahari Red Dunes Lodge has its own game reserve on nearly 10 000 acres. As sun starts to slowly go down, we go for a scenic drive. The  landscape is beautiful and the weather favours us with some pleasant breeze. 

Kalahari Red Dunes Lodge znajduje się na terenie prywatnego rezerwatu zajmującego prawie 10000 akrów. Późnym popołudniem ruszamy więc z miejscowym przewodnikiem obejrzeć okolicę i rozejrzeć się za zwierzętami. Słońce jest już dość nisko, dzięki czemu krajobrazy wydają się jeszcze piękniejsze. Wieje przyjemny wiaterek i deszcz wisi w powietrzu. Jest koniec pory deszczowej, która w tym roku na Kalahari była dość obfita, ale po kilku latach suszy deszcz jest wciąż bardzo potrzebny. 

We can see a lot of trees with sociable weavers' nests. If you see them once, you can always recognise them. They are massive and they look a bit like a haystack attached to a larger tree (or very often to a telephone pole).  They are bird equivalents to our big apartment blocks; 300-500 birds can live in one such nest. At winter season, if they become waterlogged, they can weight up to several tones and drag the tree or pole down.  But I will talk about sociable weaver more in a different post, as they deserve an entry dedicated just to them.

Pierwsze, co rzuca nam się w oczy, to bardzo duża ilość gniazd tkaczy. Gniazda tych ptaków są zazwyczaj ogromne i wyglądają jak stogi siana zwisające z drzew lub słupów telefonicznych. Każde takie gniazdo to odpowiednik wielkiego apartamentowca - mieszka tam często 300-500 ptaków (plus gatunki, które wpraszają się w gości). W trakcie pory deszczowej, nasączone wodą gniazda mogą ważyć nawet kilkanaście ton i zdarza się, że drzewa (lub słupy telefoniczne) łamią się pod ich ciężarem. Ale na razie wystarczy o tkaczach, one zasługują na osobny wpis do bloga. Wkrótce. 

 

Last time we visited Namibia in 2013 and there was no rain season that year. We were now told there were many very poor rain seasons in the next years too. But this year it was not too bad. And we can see a very different Namibia now; greener, lusher, relaxing after the struggle. And we can also see a lot of animals. Today we cross our paths with black wildebeests, blesboks, springboks, oryx, and Burchell's plain zebras.

Poprzednio odwiedziliśmy Namibię w 2013 roku. Wtedy także byliśmy tutaj w kwietniu, czyli na koniec pory deszczowej, ale tej pory praktycznie wówczas nie było. I ta susza - z małymi przerwami - trwała aż do teraz. Ale w tym roku, nie licząc niektórych regionów na południowym zachodzie, pora deszczowa była całkiem przyzwoita. I Namibia, jaką widzimy dzisiaj, pokazuje nam całkiem inne oblicze, niż ta z 2013 roku. Jest bardziej zielona, bardziej zrelaksowana, bardziej pełna życia…  Tego popołudnia drogę przecinają nam gnu brunatne, sasebi,  skoczniki antylopie, oryksy i zebry Burchellego. 

And then there is a little shower and we are blessed with a beautiful rainbow. Water arrives and Kalahari cannot resist smiling. 

Wydawało nam się, że zanosi się na deszcz i deszcz nadszedł. Króciutki, tylko pokropiło, ale wystarczyło, żeby rozpiąć na niebie łuk tęczy. 

The day slowly comes to its end and so we chose a spot to observe the sunset. Namibian sky often choses pastels in the morning  but the evening colours are fierce: first blues and pinks, then purples, red, yellow and golds.  We sip a drink and we look at the world and we feel so very much at home...

Dzień ma się ku końcowi więc zatrzymujemy się na jednej z wydm, żeby obejrzeć zachód słońca. W Namibii poranne niebo lubuje się w delikatnych, nieśmiałych pastelach, ale kolory na koniec dnia są zwykle nasycone, intensywne, odważne. Najpierw królują niebieskości i róże, potem zaczynają dominować odcienie purpury, pomarańczy i złota. Sączymy gin z tonikiem, patrząc jak ostatnie promienie słońca znikają za horyzontem i wszystko wydaje się być tak bardzo na swoim miejscu….

Afternoon tea

Sometimes, just when you think things cannot get any better, they actually do. There is afternoon tea served at the main lodge. The cherry on the cake. And literally so. With mouth full of chocolate fudge cake we try to check the camera system at home to see how our cats are doing whilst also hunting with cameras on sociable weavers that came to steal some crumble. I spot female cap sparrow, most probably juvenile, and cape ground squirrels that run around swimming pool area.  Oh yes, this is my favourite type of afternoon. 

Kiedy myślisz, że nie może już być lepiej, pojawia się nagle wisienka na torcie i to czekoladowym torcie. Siedzimy sobie zatem przy herbatce, pożerając torta i  łączac się z naszym domowym systemem kamer, żeby sprawdzić, jak się mają koty, a jednocześnie polując aparatami na latające wokół tkacze, zwabione nadzieją na okruszki ciasta. Przyleciała także samiczka wróbla czarnogłowego, a wokół basenu harcują afrowiórki namibijskie. Takie popołudnie to ja rozumiem.

Memories from Windhoek, 2013

Some memories from the beginning and end of our previous trip to Namibia, in 2013.  We started in Windhoek of course, staying in the Elegant Guesthouse, and visiting Joe’s Bar. Joe’s was just as great then as it is this year. I cannot imagine visiting Windhoek without eating there at least once. Then we went to the South, but not as far as this year – we made a small circuit in the Namib desert. And then we finished in Olive Grove.  So this year we started from where we finished last time :).

Garść wspomnień z naszej poprzedniej wizyty w Namibii, w 2013 roku. Zaczęliśmy także w Windhoek, ale wtedy zatrzymaliśmy się na pierwszą noc w Elegant Guesthouse i także udaliśmy się na kolacje do Joe’s Bar. Jedzenie było tak samo wyśmienite, jak teraz. Nie wyobrażam sobie już wizyty w Namibii bez odwiedzenia Joe’s. Wtedy także ruszyliśmy na południe, ale zrobiliśmy mniejsze kółko – do Sossusvlei i przez Swakopmund z powrotem do Windhoek, gdzie na ostatnią noc zatrzymaliśmy się w Olive Grove. W tym roku zatem zaczęliśmy naszą podróż tam, gdzie poprzednim razem  ją zakończyliśmy. 

Olive Grove, Windhoek

This is not our first stay at the Olive Grove, so we knew what to expect: comfortable, pleasantly cool and a bit quirky rooms with big bath tubes, nice, sunny patio and wonderful breakfast. This afternoon we are collecting our car and there is nothing else on our itinerary, apart from a dinner at Joe's Bar. Just relax, unwind, sip cold drinks observing sociable weavers and get ready for a big Southern Odyssey starting tomorrow.

To nie jest nasza pierwsza wizyta w hotelu Olive Grove, więc wiemy dokładnie czego się spodziewać. Czekaja na nas wygodne i przyjemnie chłodne pokoje z wielkim łóżkiem i jeszcze większą wanną, w klimacie, który bardziej kojarzy mi się z Tunezją niż Namibią, słoneczne patio i bardzo dobre śniadanie. Dzisiaj odbieramy samochód i oprócz obiadu w Joe’s Bar nie mamy żadnych innych planów. Tylko popijać herbate/kawe/zimny napoj, napawając się słoncem i obserwując wszędobylskie tkacze (miejscowe ptaki). Jutro zaczyna się wielka południowa odyseja. Dzisiaj jest słodkie farniente.