Namibia

On the edge of the world..

This afternoon we drive with the guide and a few fellow visitors on the top of the plateau to one the great viewpoints over the canyon. The Canyon Park (45 000ha) is a vast and rugged landscape of flat-topped rocky mountains and dry plains. It is hyper-arid, much more severe, much harsher than Kalahari, and yet - against the odds - life still finds a way to prevail here. Vegetation is sparse, deciduous dwarf shrubs comprise the majority of the flora, but we can see some splashes of green, and it is enough to feed the wildlife, especially after good rains. This part of Namibia is largely undeveloped and it offers a true sense of undiscovered wilderness. You feel utterly remote here and yet also totally connected, even if it sound very cliché. The Park is located in the Nama Karoo biome bordering on the Succculent Karoo biome, where we will go next, with a variable rainfall that may fall both in summer and winter. 

Późnym popołudniem z przewodnikiem i małą garstką innych gości hotelowych jedziemy obejrzeć zachód słońca z punktu widokowego na kanion. Taki przynajmniej jest plan, który nam zmodyfikuje co nieco pogoda, ale o tym za chwilę. W zajmującym powierzchnię 45 tys. hektarów Parku Kanionu dominuje skalisty, surowy krajobraz. Wielkie płaskie połacie wysuszonej kamienistej ziemi i poprzecinane licznymi żlebami góry o płaskich zerodowanych szczytach wydają się być dużo bardziej bezlitosne, oferujące zdecydowanie mniej wsparcia niż Kalahari, a jednak wystarczy kilka dni obserwacji, żeby zauważyć, ze życie wciąż jest tutaj bardzo bogate. Szczególnie teraz, po w miarę dobrych deszczach, piegi zieleni pojawiające się w krajobrazie wystarczają by zwabić wiele zwierząt z terenów położonych bardziej na północ. Ta część Namibii jest niemal nieskażona ludzką działalnością, jest tu mało hoteli, prawie nie ma farm, nie ma przemysłu, bardzo łatwo jest o poczucie, że jest się naprawdę w środku nieokiełznanej niczym natury. Człowiek czuje się jak na końcu świata, może zresztą dlatego, że na nim jest.  Park zlokalizowany jest w biomie Nama Karoo, na granicy z biomem Succulent Karoo, który odwiedzimy później, z deszczami pojawiającymi się nieregularnie zarówno latem, jak zimą. 

There are over 100 endemic succulents here, including the largest, the Aloe dichotoma, also known as ‘Kokerboom’ or Quiver Tree, as well as over 1 600 other plant species. Quiver trees occurs lonely or in smaller or bigger groves above and on the slopes descending into the canyon. Growing up to 10 meters high, some reach an age of up to 300 years old. 

Rośnie tutaj ponad 100 endemicznych gatunków sukulentów, włączając w to Aloe dichotoma, znane także jako kokerboom lub drzewo kołczanowe, a także ponad 1600 innych gatunków roślin. Drzewa kołczanowe czasami występują samotnie, ale często rosną w większych lub mniejszych grupach, osiągają do 10 m wysokości i niektóre mają nawet 300 lat. 

In many places we can see a succulent known as Euphorbia damarana or Damara milk-bush (melkbos), a species of flowering plant native to Namibia. It produces toxic milky latex capable of killing animals and humans except rhino and oryx who feed upon it in times of drought. Supposedly, if you have an open wound and come into contact with the plant its poison could kill you. Another story we have heard was of  a group of miners who died after consuming food cooked over a fire of Euphorbia damarana.

W wielu miejscach spotykamy charakterystyczny sukulent zwany wilczomleczem Damara (Euphorobia damarana), endemiczny dla tej części Afryki. Euforobia ta słynie z wysoce toksycznego lateksu, powodującego śmierć ludzi i większości zwierząt, za wyjątkiem nosorożców i oryksów, które żywią się nią w trakcie suszy. Podobno kontakt z rośliną w przypadku posiadania otwartych ran może się skończyć śmiercią. Słyszeliśmy też historię o górnikach, którzy zmarli po wypiciu wody ugotowanej na ogniu z tej rośliny. 

Fish River Canyon is one of the deepest in the world, second in size to the USA’s Grand Canyon only. It is 161 km long, up to 27 km wide and almost 550 m deep. We can see the Fish river itself but only as mere trickle of silver ribbon down at the bottom. If you have ever visited the Grand Canyon, imagine it WITHOUT thousands, without even hundreds of visitors. There is only a very small bunch of us, drinking in the view as soft evening light paints everything in reddish colours. But there is a huge distraction from breath-taking views over the canyon - the storm coming from the direction of our lodge. The storm in all its glory.  

Kanion rzeki Fish jest drugim co do wielkości kanionem na świecie, zaraz po słynnym Wielkim Kanionie Kolorado. Ma 161 km długości, 27 szerokości i 550 metrów głębokości. Patrząc z punktu widokowego możemy dostrzec w niektórych miejscach srebrną wstążkę rzeki Fish.

Jeśli ktoś kiedyś odwiedził amerykański Wielki Kanion, to może spróbować wyobrazić sobie podobny bez tysięcy, bez setek, a nawet bez dziesiątek turystów. W zasięgu wzroku nie ma nikogo innego – tylko nas kilkoro, stojących na brzegu kanionu, podczas gdy wieczorne światło zaczyna  malować wszystko piękniejszą paletą barw. Ale pojawia się coś, co odciąga naszą uwagę od piękna kanionu – od strony naszego hotelu nadciąga burza. I bynajmniej nie robi tego po cichu i ukradkiem, ale w pełnej krasie błyskawic i dramatycznego światła. 

To the South...

We head for early breakfast and immediately after it is time to go. We have more than 450 km of travel in front of us. At first we have a luxury of wide tarmac road, then it changes into a gravel one, and the closer we are to Fish River Canyon the narrower and more twisting it becomes. As we travel, the landscape changes in front of our eyes, we pass some mountains, big areas of sand covered in small yellow flowers (recent rains are to be grateful to for this surprising view), and at the end the land becomes more barren, rocky, and even more exposed to the merciless sun. We arrive to the Fish River Lodge just in time to unpack and have a cup of tea before our sunset scenic drive.  Some images (mostly from my mobile) and a movie from our trip are added below. 

 

Idziemy na wczesne śniadanie i natychmiast po nim ruszamy w dalszą drogę. Przed nami ponad 450 km do kanionu Fish River. Do widzenia gepardy, stonogi, koty, osiołki, strusie i skoczniki. I piękne, ogniste wydmy. To były bardzo udane dwa dni a teraz czas ruszyć dalej na południe. Początkowo prowadzi nas szeroka asfaltowa droga, która z czasem zamienia się w szutrową, a ta z kolei im dalej na południe, tym bardziej staje się wąska i kręta. Co jakiś czas kompletnie zmienia się krajobraz, czasami jest zupełnie płasko a innym razem mijamy wielkie góry. Najbardziej zaskakują nas wielkie kobierce małych, żółtych kwiatków, efekt udanej pory deszczowej. Daleko na południu krajobraz staje się bardziej surowy, kamienisty, na pierwszy rzut oka wydaje się aż jałowy, ale przekonamy się wkrótce, że tak naprawdę życie wciąż jest tutaj bogate. Docieramy do Fish River Lodge akurat na czas, żeby zanieść bagaże do naszego domku i wypić filiżankę herbaty przed wieczorną wyprawą do punktu widokowego na kanion. Poniżej kilka zdjęć (głównie z komórki) i filmik z naszej dzisiejszej podróży. 

Last morning at Bagatelle

We get up very early and are rewarded by a beautiful sky. The clouds are quite dramatic and the light totally serene. I must say I love mornings at Kalahari. 

 

Wstaliśmy bardzo wcześnie i w nagrodę możemy podziwiać piękne niebo. Chmury dzisiejszego ranka są dość dramatyczne ale światło łagodne. Zaczynam naprawdę lubic wczesne poranki na Kalahari. 

Lazy evening

The day is nearly over and Marcin sits down on the dunes just in front of our chalet to play with a time-lapse using camera on sliders. We started a bit too late so it will be a very short time-laps but it is more to try the sliders out than anything else. The sunrise is really lovely, the light quite breath-taking.  And then we go for a dinner, the springbok already there of course, looking for a chance to steal some greens. On the way back we encounter centipedes, fascinating if not necessarily very beautiful. And then it is time for bed. There is a very early start tomorrow, as we have to go all the long way to the Fish River Canyon. Goodnight, sleep tight, do not let centipede bite. 

 

Dzień zmierza ku końcowi, kiedy Marcin usadawia się na wydmach tuż przed naszym domkiem, żeby zrobić film poklatkowy. Trochę za blisko do zachodu słońca, więc time-lapse będzie bardzo krótki, ale jest to bardziej próba wykorzystania po raz pierwszy nowych prowadnic. Zachód słońca jest bardzo ładny, światło na Kalahari jak zwykle piękne. Zaraz po zachodzie zbieramy się na wczesną obiadokolację, nasz znajomy skoczek rzecz jasna obecny i czujnie szukający czy komuś może jakieś warzywko zbędne nie zalega na talerzu…. A w drodze powrotnej spotykamy stonogi. Naprawdę mają ze sto nóg. Powiedzmy sobie szczerze -  jakieś bardzo piękne to one nie są, ale na te ich nogi poruszające się na wzór fali to można się gapić i gapić. No i już czas  się kłaść bo jutro pobudka o bladym świcie i długa droga do Fish River Canyon. Dobranoc, pchły na noc, karaluchy pod poduchy a stonogi niech nie włażą nam pod nogi. 

A short movie from this evening…

Krótki filmik z dzisiejszego schyłku dnia

Bath with a view

I try not to use too much water in Namibia (meaning quick showers more often than baths) but in this area the rain season was good, so I decide to spoil myself with a bath this once. Soaking in hot, foamy water and observing ostriches going by – this is how proper extravaganza looks like…

Staramy się nie zużywać w Namibii zbyt dużo wody (co zwykle oznacza szybki prysznic raczej niż kąpiel), ale w tym rejonie była dobra pora mokra, wiec ulegam pokusie i tym razem napełniam wannę wodą. Relaksując się w gorącej wodzie obserwuję łażące pod oknami strusie – jeśli to nie jest kąpiel z (nie)małą nutką ekstrawagancji, to nie wiem co nią jest.