Thailand

City lights on the water

After the swimming pool and the gym (I will make an entry about it tomorrow), we go to the park again. It is still hot like the inside of the oven, but the trees around the skywalk are protecting us somewhat from the scorching sun. Somewhat. And we see a Nessie again J

As the sun goes down, the colours appear and it is quite beautiful in the park. Marcin says at some point in a bit as if a unicorn vomited a rainbow, but these intense pastels are to my liking.

 

Po basenie i siłowni (wpis o tym jutro) znowu udajemy się do parku. Nadal jest gorąco jak w piekarniku, ale drzewa wokół drogi na rampie nieco nas chronią przed palącym słońcem. Nieco. I znowu widzimy Nessie J

Kiedy słońce chyli się ku horyzontowi, w parku z każdej strony wypełzaja kolory. Marcin, apoteoza romantyzmu, mówi w pewnym momencie, ze jest tak, jakby jednorożec właśnie rzygnął tęczą, ale te intensywne pastele mi się bardzo podobają.

Then it becomes dark and the lights of sky scrapper reflect in the lake and the temperature drops a little – it is still very warm but pleasant.

Potem robi się ciemno, światła wiezowcow zaczynają odbijać się w jeziorze i temperatura trochę spada – nadal jest bardzo ciepło, ale bardzo przyjemnie. Optymalna temperatura dla mnie.

We walk back to the hotel but this time we go below the skywalk, as the streets are now full of people selling street food or having their dinner and chatting around and it is nice to be a part of this commotion.  (the pictures below are from iPhone, thus the lower quality).

Wracamy pomału do hotelu, ale tym razem schodzimy pod rampę, gdyż ulice są teraz pełne ludzi sprzedających jedzenie lub jedzących obiad, albo zwyczajnie odpoczywających po pracy przy pogawędce z sąsiadami, i miło jest być częścią tego zamieszania. (zdjecia ponizej są z telefonu, stąd słaba jakość)

Benchakitti Park

Our plan for this evening includes night shoots of the Benchakitti Park. We decide to scout it now so that we can know what to expect later. It is about 30 minutes walk from our hotel and majority of this walk is on a lovely skywalk. We pass the busy highway and from now on, the closer we are to the park the greener it is.

 

Nasz plan na ten wieczór obejmuje nocne zdjęcia Parku Benchakitti. Idziemy wiec sobie obcykać ten park, żeby później wiedzieć, czego się spodziewać. Do parku mamy około 30 minut spacerem od naszego hotelu, a większość drogi jest na specjalnie zbudowanej dla przechodniów i rowerzystów rampie. Mijamy ruchliwą autostradę i od tej pory im bliżej parku, tym jest bardziej wszystko jest zielone.

It is as if a jungle decided to enter the city, and Bangkok is always full of contrasts. Big, relatively modern houses and hotels are interspersed by small dwellings from wood or even corrugated tin.

 

Zaczyna być tak, jakby do miasta zdecydowała się wkroczyć dżungla. Bangkok, jak zawsze, jest pełen kontrastów. Duże, stosunkowo nowoczesne domy i hotele przeplatają się z małymi domkami z drewna, a nawet ruderami z blachy falistej.

As we walk alongside a river we suddenly spot a Nessie. I look transfixed at the giant lizard swimming slowly through green waters, like a tiny dinosaur. Soon we will learn that it is a monitor lizard and they are often seen in the park area.

Monitors are some of the world’s biggest lizards and they can grow up to around two metres long and weigh up to 50 kilograms. Water monitor lizards have forked tongues (look carefully at the video clip, and you will notice it at one point), scaly skin, powerful legs, and strong tails. They are carnivores, eating rodents, snakes, fish, birds, and whatever else they can find, including carrion. They do not try to attack people unprovoked (They will be nasty if people try to harm them. But then, who wouldn’t be?).

The sound at the beginning of the video clip is our recording of cicadas.

 

 

Idąc wzdłuż rzeki, nagle dostrzegamy Nessie. Patrzymy zafascynowani na olbrzymią jaszczurkę płynącą powoli przez zielone wody, niczym mały dinozaur. Wkrótce dowiemy się, że to odmiana waranów i często widuje się je na terenie wokół parku.

Warany te to jedne z największych jaszczurek na świecie i mogą dorastać do około dwóch metrów długości i ważyć do 50 kilogramów. Warany mają rozwidlony język (widać to w którymś momencie na video clipie poniżej), pokrytą łuskami skórę, mocne nogi i mocne ogony. Są mięsożercami, jedzą gryzonie, węże, ryby, ptaki i wszystko inne, co mogą znaleźć, w tym padlinę. Nie próbują atakować ludzi bez sprowokowania (ale zaatakowane będą agresywne, kto by nie był).

Dźwięk na początku filmiku to nagrane przez nas po drodze do parku cykady.

Part of the park is closed for rebuilding but the beautiful lake surrounded by the tall iconic buildings is accessible. We stroll around, take some pictures, play in between water sprinklers, and then go back to the hotel and have enough time for a gym session and swimming pool laziness before we return to the park for evening shoots.

 

Część parku jest zamknięta z powodu przebudowy, ale piękne jezioro otoczone wysokimi kultowymi budynkami jest dostępne. Spacerujemy wzdłuż jeziora, robimy zdjęcia, ganiamy między zraszaczami, a potem wracamy do hotelu i mamy jeszcze wystarczająco dużo czasu żeby zrobić trening na siłowni i pozwolić sobie na lenistwo na basenie, zanim wrócimy do parku na wieczorną sesję.

Conrad Bangkok

Even though we arrived at the hotel very early, we did not have to wait for our room long. The staff was very efficient and friendly and they sorted out our check-in without a hassle. Conrad is sleek and modern, pleasantly cool and rather comfortable. Our room was spacious enough, the view from the big windows (also in the bathroom) was especially pleasant at night when the big city lights were on. I tend to pick my hotels very carefully, but Conrad managed to exceed my expectations a bit.  A good start to our adventure.

 

Mimo, że dotarliśmy do hotelu bardzo wcześnie, nie musieliśmy długo czekać na nasz pokój. Personel był bardzo sprawny i przyjazny i załatwili nasze zameldowanie w trymiga. Conrad jest elegancki i nowoczesny, przyjemnie chłodny i raczej wygodny. Nasz pokój był wystarczająco przestronny, widok z dużych okien (również w łazience) był szczególnie przyjemny w nocy, gdy na zewnątrz świeciły już światła wielkiego miasta. Zwykle wybieram nasze hotele nieprzypadkowo, wiec moje oczekiwania są dość wysokie, ale Conradowi udało się je nieco przewyższyć. Zaczyna się zatem znakomicie…

 

Hello Bangkok, my old friend

What is delayed is not lost. This time everything has gone smoothly and after 12 hours of flight and two mediocre meals here we are in hot as the oven’s interior Bangkok. It is the early rainy season, and I hope the weather will not be too bad. Our pre-booked taxi is waiting for us and off we go to Conrad, where we will stay for the first two nights.

 

Co się odwlecze to nie uciecze. Tym razem wszystko poszło gładko i po 12 godzinach lotu i dwóch bardzo średniej jakości posiłkach jesteśmy w gorącym jak wnętrze piekarnika Bangkoku. Mamy początek pory deszczowej, ale mam nadzieję, że nie będzie nam za dużo lało. Już czeka na nas zarezerwowana taksówka i jedziemy teraz do Conrada, gdzie zatrzymamy się na pierwsze dwie noce.

False start

I was too frustrated at first, and too ill later to make an entry about it when it happened. 26th of March was to be the day to start our first “far away” travel since lockdowns malarkey started in 2020. Our last trip before the pandemic was to Bangkok, our first trip “after” the pandemic we also planned for Bangkok. It took a lot of procedures and bureaucracy-infused steps, but finally, there we were at the Heathrow airport, a bit tired, but excited and ready to go. Only I tested positive on Covid PCR. No symptoms at all, all tests at home were negative, but at the airport my PCR was positive. Twice. (First time I thought it must have been a false positive, but nope, tough luck, the second trial replicated the first result). We spent a day at the airport (rebooking flights for the evening (before we knew it was in vain), rebooking tests, waiting for the test results, and then informing hotels and Agoda and sorting things out). The good thing was, we managed to postpone all the hotels without any extra costs, the bad thing was, I was ill. I remained asymptomatic for another 24 hours or so and then I was as sick as a dog. Marcin followed. At the end of the day, this PCR was a blessing in disguise. I cannot even imagine being so ill during travel.

 

Na początku byłam zbyt sfrustrowana, a później zbyt chora, żeby zrobić wpis, kiedy sprawy miały miejsce. Zatem mała podróż w czasie teraz. 26 marca miał być dniem rozpoczęcia naszej pierwszej „dalekiej” podróży, odkąd w 2020  rozpoczęły się blokady związane z pandemią. Nasza ostatnia podróż przed pandemią była do Bangkoku, nasza pierwszą podróż „po” pandemii (wszyscy udajemy obecnie, że pandemia się skończyła) zaplanowaliśmy również do Bangkoku. Wymagało to wielu procedur i biurokratycznych kroków, żeby uzyska Thai Pass, ale w końcu byliśmy na lotnisku Heathrow, trochę zmęczeni, ale podekscytowani i gotowi do drogi. Tyle tylko, że ja ni z gruszki ni z pietruszki dostałam nagle pozytywny wynik w Covid PCR. Brak objawów, wszystkie testy w domu były negatywne, ale na lotnisku moj PCR był pozytywny. Dwa razy. (Początkowo myślałam, że to musiał być fałszywie pozytywny, ale nie, jak pech to pech, druga próba powtórzyła pierwszy wynik). Spędziliśmy zatem „uroczy” dzień na lotnisku (przebukowanie lotów na wieczór (zanim dowiedzieliśmy sie, że na próżno bo i tak nie wylecimy), przebukowanie testów, oczekiwanie na wyniki testów, a następnie poinformowanie hoteli i Agody i przebukowanie terminow). Dobra strona medalu, to że udało nam się przełożyć wszystkie hotele bez dodatkowych kosztów, zła – moja choroba. Pozostałam bezobjawowa przez kolejne 24 godziny, a potem była masakra piłą mechniczną. Marcin poszedł w moje ślady. W sumie to ten pozytywny PCR był szczęściem w nieszczęściu. Nie wyobrażam sobie nawet takiego chorowania w podróży.