animals

Joy with elephants - part 2

And so, we walked and walked, but elephants knew where they were heading. We came to the place where they could bathe, but before it happened, they had to take a shower, or their pool would become a mud-hole in a few days. It also allowed to gently cool down their body temperature and avoid thermal shock. They did not seem to mind the shower, and they used it as an opportunity to drink. Somkid actually asked me to pour water into her trunk (see on the movie), which I listened to even though Marcin was screaming: do not pour water into her nose! Well, it turns out elephants are not like humans in this department. 

 

I tak szliśmy i szliśmy, ale słonie wiedziały, dokąd zmierzają. Dotarliśmy w końcu do miejsca, w którym mogły się wykąpać, ale zanim to się stało konieczny był prysznic - inaczej ich basen za kilka dni zamieniłby się w błoto. Poza tym to pozwala na łagodne ochłodzenie temperatury ciała i unikniecie szoku termicznego. Słonie zdawały się nie mieć nic przeciwko prysznicowi, wykorzystały wręcz tę okazję, aby się napić. Somkid poprosiła mnie (zobaczcie na filmiku), żebym nalała jej wody do trąby, czego posłuchałam, mimo krzyków Marcina: „nie nalej jej wody do nosa!” Cóż, okazuje się, że słonie nie są w tym zakresie podobne do ludzi.

Then there was frolicking in the water, after which the elephants bathed in the sand. Somkid and Frank were very pro-human, whilst Thangthai preferred to keep some small distance, and everyone tried to respect it. Which I liked. And off we are on the way back to the starting point. Marcin tries to go ahead and take some pictures, but Frank would not let him. If Marcin runs, Frank also runs.

 

Potem było pluskanie w wodzie, po czym słonie zrobily sobie oczywiście prysznic z piasku. Somkid i Frank byli bardzo pro-ludzcy, podczas gdy Thangthai wolała zachować niewielki dystans i wszyscy starali się to uszanować Co mi się bardzo podobało. I tak wyruszyliśmy w drogę powrotną. Marcin próbował iść przodem i zrobić kilka zdjęć, ale Frank mu nie pozwolił. Jeśli Marcin podbiegał, Frank też zaczynał biec.

We finished the visit with a nice lunch and a chat with the caregivers. I should wish them to become popular because I know they need money to feed the elephants, but at the same time, I hope they will not grow too much in popularity as at the moment I believe the elephants lead happy lives, not bothered too much by small groups of visitors. I’d rather pay a lot more for a visit and see them happy….

 

Wizytę zakończyliśmy smacznym obiadem i pogawędką z opiekunami. Z jednej strony chciałbym, żeby ludzie zaczęli doceniać takie miejsca, bo wiem, że utrzymanie słoni kosztuje. Z drugiej strony jednak mam nadzieję, że nie zaczną przyjmować zbyt wielu odwiedzających, bo w tej chwili wierzę, że słonie prowadzą szczęśliwe życie, nie za bardzo się przejmując małymi grupkami ludzi. Wolę zapłacić o wiele więcej za wizytę, ale wiedzieć, ze to przyczynia się do ich dobrostanu...

WWT, part 1: Elephants

This morning finds us on the beach in front of our cottage again, it is just too beautiful to stay in bed, only this time we have a company of a heron. How cool is this? And then we dash for a great breakfast before the big adventure begins. 

  

Dziś świt zastał nas znów na plaży - ciepła woda i barwy wschodu słońca są bardziej kuszące niż wygodne łóżko, ale tym razem mamy w bonusie towarzystwo czapli. Wiec znowu nie mam czasu na porządny makijaż i w efekcie w „cudownych” pomarańczowych zaciekach zjawiam się na śniadaniu. A kto „bogatemu” zabroni? Śniadanie jak zwykle pyszne, Aleenta trzyma standard :).  A po śniadaniu wyprawa, na która oboje czekaliśmy.

I spent quite some time doing my research before we decided to visit Wildlife Rescue Centre and Elephant Refuge run by WWT (Wildlife Friend Foundation). There are a lot organisations in Asia, Thailand included, that call themselves sanctuaries  or rescues but are anything but and I made my mistakes in the past. So I wanted to make sure this time that we will not unwillingly contribute to the suffering of animals. There are so many places that look very innocent at the first glance and then they let you ride elephants (we are guilty of visiting one in the past, before i knew better), or pet wild cats, like tigers or lions or swim with dolphins (I am relieved to say we are not guilty of the last two) – and you may not know about it but you are adding a brick to the animals being abused and mistreated just by visiting them. But, as I said, I did my research and to my joy I concluded that WWT is doing a good job, is cruelty free and puts a lot of effort into animals’ rehabilitation.  So off we go to spend a day with them and learn a bit more about rescued elephants and other animals. 

As soon as we arrive I can see elephants. They wonder freely on big enclosures and I grab ma camera just on time to observe (and photograph) water bath followed by sand bath. And I can tell the elephants are happy which actually makes my day. 

 

Zanim zdecydowaliśmy się odwiedzić Wildlife Rescue Center i Elephant Refuge prowadzone przez WWT (Wildlife Friend Foundation), spędziłam trochę czasu sprawdzając, czy działają oni etycznie. W Azji – i Tajlandia nie jest tu wyjątkiem - jest wiele organizacji, które nazywają siebie sanktuariami lub „rescue”, a są ich przeciwieństwem i zdarzało mi się w przeszłości popełniać błędy w ocenie. Chciałam więc upewnić się, że tym razem nie będziemy nieświadomie przyczyniać się do cierpienia zwierząt. Jest tak wiele miejsc, które na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo niewinnie, a następnie pozwalają  odwiedzającym jeździć na słoniach (jesteśmy winni uczestniczenia w tej szkodliwej dla słoni aktywności), głaskać dzikie koty, takie jak tygrysy lub lwy, albo pływać z delfinami (z ulgą mogę powiedzieć, że tych błędów nie popełniliśmy) i odwiedzając te miejsca ludzie nie wiedząc, lub nie chcąc o tym wiedzieć, dokładają własną cegiełkę do wykorzystywania i złego traktowania zwierząt. Ale poszperałam po rożnych organizacjach pro zwierzęcych i ku mojej radości wniosek był taki, że WWT odwala kawał dobrej roboty, jest wolne od okrucieństwa i wkłada wiele wysiłku w rehabilitację zwierząt. Jedziemy zatem spędzić z nimi dzień i dowiedzieć się nieco więcej o uratowanych słoniach i innych zwierzętach.

 Pierwsze, co widzę po przyjeździe to słonie, które akurat przyszły w część wybiegu blisko recepcji. Chwytam aparat w samą porę na kąpiel wodną, ​​a następnie kąpiel w piasku.  Nie, żebym była znawcą słoni, ale od razu wydaje mi się, że te są szczęśliwe. 

This is what WWT says about their Elephant Refuge project: “The forested land around the rescue center gives our rescued elephants the chance to roam around in near natural surroundings. We have purchased large pieces of land to make these forests and grasslands their home. Our large elephant enclosures, up to 5 hectares each, with natural trees, lakes and grazing areas allow our elephants space to move around and socialise with other elephants. We run Asia’s first completely chain- free elephant sanctuary! No elephant is ever chained up, day or night.”

 

Oto, co WWT mówi o swoim projekcie Elephant Refuge: „Zalesiony teren wokół centrum ratunkowego daje naszym ocalonym słoniom możliwość wędrowania w niemalże naturalnym środowisku. Kupiliśmy duże połacie ziemi, aby te lasy i łąki stały się ich domem. Nasze duże wybiegi dla słoni, o powierzchni do 5 hektarów, z drzewami, jeziorami i pastwiskami, umożliwiają naszym słoniom swobodne poruszanie się i kontakty z innymi słoniami. Prowadzimy pierwszą w Azji całkowicie pozbawioną łańcuchów świątynię słoni! Żaden słoń nigdy nie jest przykuty łańcuchem, w dzień ani w nocy. ”

Throughout the day we are visiting  quite a few elephants and we also have a chance to give some of them a snack and a good scrub, too! We have learnt this opportunity will be no longer offered to a day visitors, as it is a job of volunteers who work here helping to run the centre, but knowing that elephants need this shower and it is actually a part of their typical routine we quite enjoy the chance to be involved. 

 

Przez cały dzień odwiedzamy sporo słoni, a także mamy szansę dać niektórym z nich przekąskę, a nawet dobry peeling! Szorowanie słonia nie będzie już dostępne dla osób tylko odwiedzających ośrodek, a jedynie dla pracujących tutaj ochotników, którzy pomagają w prowadzeniu centrum, wiec rzutem na taśmę nam się udało. Wiedząc, że słonie potrzebują tego prysznica i jest to część ich typowej rutyny, to nie ukrywam, że wzięcie w tym udziału było bardzo fajne. 

NamibRand

 

The sun is getting lower when we finally enter the NamibRand Nature Reserve, where Wolvedans’ lodges are situated.  NamibRand is one of the biggest private nature reserves in Africa (over 200 000 ha). It borders with the Namib-Naukluft National Park in the west and Numib Mountains in the east. The landscape varies, from sand and gravel plains and stretches of savanna to mountain ranges, and vegetated dune belts. The tourism here is low impact as the whole effort was put to biodiversity conversation, for once animals seem to be more important than visitors’ whims. Not that visitors are not spoiled rotten here, it is just that the owners pay a lot of attention to how it is done.  There are no fences here to allow the wildlife roaming their habitat unhindered. The predominant large mammals are gemsbok (oryx, over 3000) and springbok (over 12 000), but there is also kudu, Hartman's and Burchell's zebra, giraffe, klipspringer, steenbok, hartebeest and baboon, plus predators, such as leopard, spotted and brown hyena, black-backed jackal, aardwolf, bat-eared fox, Cape fox, African wildcat, caracal and genet, lots of birds, rodents, reptiles, amphibians and invertebrates.

Interestingly, the reserve has been designated a Gold Tier International Dark Sky Reserve by the International Dark-Sky Association.

Traveling through the reserve, as we get to the Wolvedans we have already encounter a lot of animals, the most excited I am about jackals, but mating zebras are fun to observe, too.

 

 

Słońce schodzi coraz niżej, kiedy w końcu wjeżdżamy do rezerwatu przyrody NamibRand, gdzie znajdują się lodżeWolvedans. NamibRand to jeden z największych prywatnych rezerwatów przyrody w Afryce (ponad 200 000 ha). Graniczy on z Parkiem Narodowym Namib-Naukluft na zachodzie i górami Numib na wschodzie. Krajobraz jest zróżnicowany, od piaszczystych i żwirowych równin i połaci sawanny po pasma górskie i porośnięte roślinnością pasy wydm. Turystyka tutaj ma minimalny wpływ na środowisko i dużo wysiłku włożono w ochronę bioróżnorodności – chociaż raz zwierzęta wydają się ważniejsze niż zachcianki odwiedzających. Nie żeby goście nie byli tu rewelacyjnie traktowani, po prostu właściciele przykładają dużą wagę, by robić to bez uszczerbku dla natury. W rezerwacie nie ma żadnych ogrodzeń, dzięki czemu dzikie zwierzęta swobodnie wędrują po całym obszarze (a także poza rezerwat). Dominującymi dużymi ssakami są oryksy (ponad 3000 sztuk) i antylopy skoczniki (ponad 12 000), ale występuje tu także kudu, zebry Hartmana i Burchella, żyrafy, klipspringery (koziołki skalne), koziorożce alpejskie, bawolce i pawiany oraz drapieżniki, takie jak lampart, hiena cętkowana i hiena brunatna, szakal czarnogrzbiety, protel grzywiasty, lis przylądkowy, otocjon wielkouchy, żbik afrykański, karakal i żeneta, różne gatunki ptaków, gryzonie, gady, płazy i bezkręgowce.

Co ciekawe, rezerwat został uznany przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Ciemnego Nieba za Międzynarodowy Rezerwat Ciemnego Nieba Złotego Poziomu (najwyższe standardy utrzymania nieba bez zanieczyszczeń świetlnych).

Jadąc przez rezerwat zanim dotrzemy na miejsce, spotykamy już wiele zwierząt. Najbardziej ekscytujące jest spotkanie z szakalami, ale zebry zajęte produkcją kolejnych zebr też są fajne do obserwowania.

 About the camp I will write a bit later on, we had a very nice dinner tonight but it was so dark no decent pictures could be made. Mobile phone to the rescue.

O Wolvedans napiszę trochę później, mieliśmy dziś bardzo fajną kolację, ale było tak ciemno, że nie można było zrobić przyzwoitych zdjęć. iPhone na ratunek.

Martial Eagle

Meeting hundreds of oryxes was not the only treat today. We have also encountered a majestic Martial Eagle (Polemaetus bellicosus). It is the largest of the African eagles and this bird is extremely powerful, with enough power in one foot to break a man's arm. Just look how beautiful it is…

Setki oryksów nie były dziś jedyną niespodzianką. Spotkaliśmy też majestatycznego wojownika zbrojnego (Polemaetus bellicosus). Jest to największy z afrykańskich orłów, silny do tego stopnia, że jedną nogą może złamać ramię dorosłego mężczyzny. Tylko spójrzcie, jaki jest piękny…

Oryx parade

As we observe horses at the water hole, a group of oryxes marches in. They drink water, play a little and slowly start to go away but the next group is coming, and the next, and the next… It is a proper Oryx procession. They come, stay for a while, drinking and frolicking around, and then go away to make space for the next groups. We should have left for Wolwedans a good while ago, but how can we?

 

Gdy obserwujemy konie przy wodopoju, nagle wmaszerowuje grupa oryksów. Piją wodę, trochę się bawią i powoli zaczynają odchodzić, ale nadchodzi następna grupa i następna, i następna… Obserwujemy tu wielką procesję oryksów. Przychodzą, zostają chwilę, piją i brykają, młodziaki trykają się porożem, a potem odchodzą, by zrobić miejsce dla kolejnych grup. Powinniśmy już dawno być w drodze do Wolwedan, ale jak możemy stad odejść?