UK

Sarum Lights 2024

This week, Salisbury Cathedral unveiled a new light and sound experience, elegantly crafted by Luxmuralis for the latest edition of Sarum Lights. This immersive event transformed the Cathedral into a canvas of light, filling both its west front exterior and many places in the interior with mesmerizing projection installations.

W tym tygodniu Katedra w Salisbury zaprezentowała nowy spektakl światła i dźwięku, zaprojektowany przez Luxmuralis na potrzeby najnowszej edycji festiwalu Sarum Lights. Katedra zamieniła się w płótno na którym światłem malowane były obrazy – projekcje obejmowały zachodnią fasadę, jak i wiele miejsc wewnątrz katedry.

Entitled Time, this year’s spectacle delved deep into humanity’s complex relationship with time—a theme that resonates through the ages. From the intricate workings of clocks to the vast expanses of history, science, and art, visitors embarked on an journey of exploration how time has shaped our lives, influenced great thinkers, and inspired artists throughout history.

Tegoroczny spektakl zatytułowany Czas zagłębił się w złożoną relację ludzkości z czasem — temat, który rezonuje przez wieki. Od skomplikowanych mechanizmów zegarów po rozległe obszary historii, nauki i sztuki, projekcje skłaniały do myślenia, jak czas kształtował nasze życie, wpływał na wielkich myślicieli i inspirował artystów na przestrzeni dziejów.

As guests wandered through the Cathedral, they were treated to stunning projections that illustrated the profound narrative of time, with evocative visuals and quotations from H.G. Wells’ The Time Machine.

This year extra addition was an interactive installation titled ‘A Note to Myself.’ It encouraged attendees to pen messages to their younger, current or future selves.

 

Kilka różnych projekcji ilustrowało narrację na temat czasu, z sugestywnymi wizualizacjami i cytatami z Wehikułu Czasu H.G. Wellsa.

W tym roku festiwalowi towarzyszyła dodatkowo interaktywna instalacja zatytułowana „Notatka do siebie”. Zachęcała ona uczestników do napisania wiadomości do młodszych, obecnych lub przyszłych wersji samego siebie.

Ghurka’s Inn

Tonight, we are off for the Mesmerica show in the Winchester Planetarium but on the way there we decided to stop for dinner. Our choice was the Ghurka’s Inn, located on City Street  -  an independent restaurant serving authentic Nepalese and Indian cuisine. With a focus on expertly blending spices and ingredients, the menu showcases an array of dishes that highlight rich aromas and authentic flavours of both regions. The atmosphere was welcoming and laid-back, the food was quite good, and the service was efficient and friendly. Now we are ready for the show.

Dzisiaj wieczorem wybieramy się na pokaz Mesmerica w Winchester Planetarium, ale po drodze postanowiliśmy zatrzymać się na kolację. Wybraliśmy Ghurka's Inn, położoną na City Street restaurację serwującą autentyczną kuchnię nepalską i indyjską. Tutejszy szef kuchni skupiając się na fachowym łączeniu przypraw i składników, oferuje szereg dań podkreślających bogate aromaty i autentyczne smaki obu regionów. Atmosfera była przyjazna i swobodna, jedzenie było całkiem dobre, a obsługa była sprawna i przyjazna. Teraz jesteśmy gotowi na pokaz.

Halloween at Kew

Kew Gardens is celebrated for its stunning Christmas illuminated trails, so when they announced the launch of a Halloween trail this year, we jumped at the chance to buy the tickets—thankfully, as they sold out quite rapidly.

The experience surpassed our expectations as Kew Gardens once again showcased its remarkable creativity and design. The light installations were expertly arranged, and the accompanying music and occasional eerie sounds heightened the spooky ambiance, creating an enchanting atmosphere.

We were truly impressed by the quality and variety of the installations—none felt repetitive, and the diverse soundscapes matched each visual theme perfectly. Some areas featured haunting music, while others had sci-fi sounds or merely creepy noises like shrieks and groans. As the air was filled with spooky sound effects, the actors in eerie costumes roamed the main pathways, with some lurking just behind the ropes for added surprise.

As we made our way through the trail, we first encountered an old witch brewing potions and stirring her cauldron.

Kew Gardens słynie z rewelacyjnych bożonarodzeniowych ścieżek światła, więc gdy w tym roku ogłoszono, że po raz pierwszy będzie również szlak halloweenowy, od razu skorzystaliśmy z okazji, aby kupić bilety. Na całe szczęście, bo interesujące nas daty wyprzedały się w tempie błyskawicznym. I nie bez powodu. Halloween w Kew przerósł nasze (i tak dość śmiałe) oczekiwania.

Instalacje świetlne zostały zaaranżowane w bardzo profesjonalny sposób, a towarzysząca im muzyka i wszelkie inne dźwięki potęgowały upiorny nastrój, tworząc fantastyczną halloweenową atmosferę.

Byliśmy naprawdę pod wrażeniem jakości i różnorodności instalacji — żadna nie wydawała się powtarzalna, a różnorodne krajobrazy dźwiękowe idealnie pasowały do ​​każdego motywu wizualnego. W niektórych obszarach słychać było muzykę rodem z filmu o nawiedzonych, podczas gdy w innych dominowały dźwięki science-fiction lub wzbudzające niepokój odgłosy, takie jak skrzek pająków czy szuranie butów. Podczas, gdy powietrze było wypełnione efektami dźwiękowymi, aktorzy w realistycznych kostiumach przechadzali się głównymi ścieżkami, a niektórzy kryli się w ciemnościach obok ścieżki, aby nagle na nią wyjść (albo i nie) i dołożyć element totalnego zaskoczenia.

Nasz szlak zaczął się od spotkania starej czarownicy warzącej mikstury i mieszającej w kotle.

Next, we walked through an eerie pumpkin field, where giant pumpkins, artfully arranged, seemed to snarl at us, while scarecrows appeared to scare us more than any crows.

Następnie przeszliśmy przez upiorne pole dyń, gdzie gigantyczne dynie patrzyły na nas złowrogo, a strachy na wróble straszyły nas bardziej niż jakiekolwiek wróble.

We then passed a large congregation of ghouls perched with lanterns in their hands, looking ominously like scarecrows themselves. Following that, we encountered a huge glowing tree, its roots extending far and dotted with skeletons.

Następnie minęliśmy dużą grupę ghulów przycupniętych z latarniami w rękach, wyglądających nawet bardziej złowieszczo niż wspomniane strachy na wróble. Za nimi natknęliśmy się na ogromne świecące drzewo, którego korzenie rozchodziły się daleko, daleko i były usiane licznymi szkieletami.

The path led us then into the spiders' zone, featuring a spiderweb tunnel glowing in ultraviolet light. Some spiders were perched on the webs, their eerie forms accentuated by the blue lighting that enveloped the area. My orange-painted nails glowed surrealistically under the atmospheric illumination, adding an unexpected pop of colour amidst the spooky scene. Scattered across the ground were enormous spiders, their formidable size adding to the sense of immersion and thrill as we navigated this hauntingly beautiful landscape.

Ścieżka zaprowadziła nas następie do strefy pająków, w której znajdował się tunel z pajęczyny skąpany w ultrafioletowym świetle. Na pajęczynach siedziało kilka pająków, ich kształty upiornie podkreślone tym niebieskim światłem. (PS. Moje pomalowane na pomarańczowo paznokcie świeciły surrealistycznie w tym oświetleniu). Na ziemi rozrzucone były też ogromne pająki, których imponujące rozmiary potęgowały poczucie niepokoju i grozy, gdy poruszaliśmy się po tym makabrycznym krajobrazie.

From there, we ventured into the monster’s corner, where the atmosphere grew even more thrilling and slightly unnerving. The space was adorned with glowing green skeletons, their eerie luminescence casting a spectral glow throughout the area. Ancient lanterns flickered with a ghostly green light, illuminating the surroundings and revealing peculiar mushrooms sprouting in odd corners. Coffins dotted the landscape, some slightly ajar, revealing skeletal remains. Scattered around were barrels topped with skulls, each one a grim reminder of the spooky theme that permeated this corner of Kew Gardens. Just when we thought we had seen it all, a strange monster lurked in the shadows. It paced restlessly around in the darkness, occasionally running towards unsuspecting passers-by if they came too close to the enclosure, adding an exhilarating thrill to the experience that kept everyone on their toes.

Stamtąd udaliśmy się do krainy potworów, gdzie atmosfera stała się jeszcze bardziej niepokojąca. Wzdłuż ścieżki rozsiane tu były szkielety, wydzielające złowieszczą zieloną luminescencję. Stare latarnie migotały upiornym - także zielonym - światłem, pozwalając nam dostrzec wielkie grzyby wyrastające w różnych zakamarkach lasu. Krajobraz zdobiły także trumny, niektóre lekko uchylone, odsłaniające szczątki szkieletów. Wokół rozrzucone były beczki zwieńczone czaszkami, ponurym przypomnieniem upiornego motywu tego zakątka Kew Gardens. Gdy myśleliśmy, że widzieliśmy już wszystko, natrafiliśmy na czającego się w cieniu potwora. Kręcił się on niespokojnie spowity mrokiem, od czasu do czasu biegnąc w stronę niczego niepodejrzewających przechodniów, jeśli podeszli zbyt blisko jego wybiegu.

After escaping the big monster, we entered a disorienting area filled with laser lights—the constantly moving beams made it easy to lose our sense of direction, creating a fun yet slightly dizzying experience. I suspect the same company that designed this installation also arranged the laser light area in last year’s Hillier’s Gardens Christmas trail. The lights were very similar. The feeling was not.

Po ucieczce z krainy potworów weszliśmy w dezorientujący obszar wypełniony światłami laserowymi. Stale poruszające się wiązki świata sprawiały, że łatwo było stracić poczucie orientacji. Podejrzewam, że ta sama firma, która zaprojektowała tę instalację, zorganizowała również obszar ze światłami laserowymi na zeszłorocznym szlaku świątecznym w Hillier’s Gardens. Światła były bardzo podobne. Atmosfera jednak inna.

As the evening deepened, our adventure continued with mulled wine, hot chocolate, and fire performers, who showcased a variety of short acts every few minutes. They were so captivating that we ended up staying for four performances. The performers brandished flaming poles, their movements showcasing their agility as they executed intricate dance routines. With every flick of the wrist, the flames twisted and curled, illuminating their poised figures against the night sky. Surrounding the performers were elaborate catapults, each holding open caskets shrouded in a mysterious fog. The eerie light danced on the fog, creating an almost dreamlike atmosphere that added an extra layer of intrigue to the performance. Whispers of a story began to weave through the air—that the veil between the living and the dead was thinning, allowing glimpses into another realm.

 

Dalej na szlaku czekała nas gorąca czekolada z grzanym winem i akrobaci tańczący z ogniem. Kilku wykonawców naprzemiennie prezentowało różne choreografie z płonącymi pochodniami. Z każdym ich ruchem płomienie skręcały się i zwijały, oświetlając ich postacie na tle nocnego nieba i oczywiście kilku trumien. Wykonawców otaczały bowiem katafalki z trumnami, z których wydobywały się dziwne dźwięki i dymy. Tancerze tłumaczyli, że zasłona między światami żywych a umarłych się przerzedza, pozwalając na wgląd w inny wymiar.

Finally, we traversed an old cemetery, where the air was thick with an otherworldly presence. As we wandered among the weathered tombstones, we encountered vampires (Dracula himself was there), and various ghosts. While posing for a picture at the cemetery entrance, I was blissfully unaware of the old grave digger lurking behind me- or was he a vampire in disguise? He mimicked my pose with a mischievous grin, adding an unexpected twist to my moment in the spotlight.

Although the trail was advertised as 90 minutes long, we took our time and spent about three hours exploring this land of spookiness, and it provided great entertainment. Looking forward to the next year…

 

Na koniec przeszliśmy przez stary cmentarz, gdzie powietrze było aż gęste od pozaziemskiej obecności. Wędrując między zniszczonymi nagrobkami, natknęliśmy się na wampiry (był nawet sam Drakula) i różne duchy. Pozując do zdjęcia przy wejściu na cmentarz, nie byłam świadoma starego grabarza czającego się tuż za mną (grabarz czy wampir, kto wie kim on był…) Naśladował moje pozy i darł ze mnie łacha przez długą chwilę a ja zupełnie nie wiedziałam o jego obecności…

Chociaż szlak był w teorii 90-minutowy, my jak to my, za bardzo się nie spieszyliśmy się i spędziliśmy około trzech godzin na eksploracji tej krainy upiorności, co zapewniło nam świetną rozrywkę. Już czekamy na przyszły rok….

Viola's room

We had a pleasant experience at the Art of the Brick, although the exhibition itself was not particularly big. As such, before heading home, we decided to check out the famous Viola’s Room. But first, we stop by the Upmarket Brick Lane Food Hall for some street food. This food market is rather big offering a diverse selection of options, and since we arrived early, it is pleasantly uncrowded.

 

Nasza wizyta w Art of the Brick była raczej udana, ale sama wystawa nie była szczególnie duża. Dlatego też przed powrotem do domu postanowiliśmy zahaczyć o słynny Viola’s Room.  Ale najpierw zatrzymujemy się w Upmarket Brick Lane Food Hall na street food. Ta hala targowa oferuje różnorodne potrawy głównie kuchni azjatyckiej, a ponieważ zjawiamy się wcześnie, omijają nas tłumy i kolejki.

Viola’s Room is an immersive experience that transports a small group of participants—capped at six, though our group consisted of just five—through a dimly lit dreamscape as Helena Bonham-Carter narrates Daisy Johnson’s story (an adaptation of a gothic mystery by Barry Pain called The Moon-Slave ).

 “Follow the light” is a very simple instruction from the immersive theatre company Punchdrunk, and that we do. Barefoot. And with headphones on.

The experience unfolds linearly, allowing us to walk through the narrative as if we are inside of the story. The light guides us and we follow it like human moths drawn to a flame, often brushing against the walls of narrow corridors, feet encountering different textures that match the storyline: it feels sometimes like walking through a soft sand, and the other times like stepping on old polished wood, soft carpets or grass and tree roots. It is not for people with claustrophobia I must say. The pathway is often narrow and the light is usually scarce apart from a few vividly crafted scenes illustrating the turning points of the story (the banquet hall, the lights in the garden, the tree with ballet shoes, to name just a few – they are beautifully created, with great attention to details and quite lavish imagination). Traversing this dreamscape feels very much like sleepwalking, moving through the surreal landscape of someone else’s dream. The atmosphere is exciting but tinged with a subtle layer of anxiety and foreboding that keeps us on our toes. Once the narrative reaches its conclusion (I am not going to talk about the plot to not spoil it for future visitors) we are treated to a warm foot bath and fluffy towels, allowing us to reorient ourselves before donning our shoes. Finally, we stop for a drink in a dimly illuminated bar.

 

Viola’s Room to teatr immersyjny, który przenosi małą grupę uczestników — ograniczoną do maksymalnie sześciu osób, chociaż nasza grupa składała się z zaledwie pięciu — do oświetlonego przygaszonym światłem świata snów, podczas gdy Helena Bonham-Carter opowiada historię napisaną przez Daisy Johnson (chociaż warto dodać, że jest to adaptacja gotyckiej noweli Barry’ego Paina zatytułowanej The Moon-Slave).

„Podążaj za światłem” to bardzo prosta instrukcja od Punchdrunk, grupy teatralnej odpowiedzialnej za ten spektakl i to dokładnie robimy. Boso. I w słuchawkach.

Cała historia rozwija się liniowo, pozwalając nam przejść przez narrację, jakbyśmy byli jej częścią. Światło nas prowadzi, a my podążamy za nim niczym ludzkie ćmy, często ocierając się o ściany wąskich korytarzy, podczas gdy stopy napotykają różne faktury, pasujące do aktualnej fabuły: czasami wydaje się, że idziemy po miękkim piasku, a innym razem, że stąpamy po starym polerowanym drewnie, miękkich dywanach lub trawie i korzeniach drzew. Myślę sobie, że to dobrze, że nie mamy z Marcinem klaustrofobii. Ścieżka jest często wąska, a światło zwykle skąpe, poza kilkoma barwnie wykreowanymi scenami ilustrującymi punkty zwrotne opowieści (sala bankietowa, światła w ogrodzie, drzewo obwieszone baletkami, żeby wymienić tylko kilka – są one pięknie stworzone, z wielką dbałością o szczegóły i polotem wyobraźni). Przemierzanie tych instalacji przypomina trochę lunatykowanie, jakbyśmy poruszali się przez surrealistyczny krajobraz czyjegoś snu. Atmosfera jest ekscytująca, ale podszyta subtelną warstwą niepokoju i złego przeczucia, które trzymają nas cały czas w napięciu. Gdy narracja dobiega końca (nie będę opowiadać o fabule, żeby nie zepsuć nikomu zabawy), czeka na nas ciepła kąpielą stóp i swieże ręczniki. Na koniec, już z butami na nogach, zatrzymujemy się na drinka w nastrojowo oświetlonym barze.

On our way back, we decide to stop by the Outernet to see if there are any new presentations on display. To our delight, there are! We linger for about half an hour. Check them out!

W drodze powrotnej postanawiamy zatrzymać się przy Outernet, aby sprawdzić, czy są jakieś nowe prezentacje. Ku naszej uciesze, są! Zatrzymujemy się więc na około pół godziny. Poniżej nasza krótka video relacja.

Afterwards, we head over to the Bao Spot on Newport Street to keep our street food theme going strong. Just a few meters away, we can’t resist popping into Donutelier, which has gained a reputation as the best doughnut shop in London. We grab a selection of their fantastic doughnuts to enjoy as a sweet treat before catching the train home (and then at home). And we also get some free sweets at the train station, too. Marcin likes them, me - not so much.

 

Następnie udajemy się do Bao Spot na Newport Street, aby podtrzymać dzisiejszy motyw przewodni, czyli street food. Kilka metrów dalej nie możemy się też oprzeć, by nie wpaść do Donutelier, który zyskał reputację najlepszego sklepu z pączkami w Londynie. Kupujemy kilka ich fantastycznych pączków, aby cieszyć się nimi jako słodką przekąską przed złapaniem pociągu do domu (i w domu). A jeszcze dostajemy darmowe słodycze na stacji Waterloo. Marcin je zjada, bo mi tak średnio smakują.

The art of the brick

We caught the early train to London this morning and grabbed a quick breakfast at Waterloo station.

Dziś rano złapaliśmy poranny pociąg do Londynu i zjedliśmy szybkie śniadanie na stacji Waterloo.

Next, we visited 'The Art of the Brick,' a critically acclaimed exhibition by Nathan Sawaya. This world-renowned exhibition has traveled to numerous cities, including New York, Los Angeles, Melbourne, Shanghai, and Singapore, before making its highly anticipated debut in London. Sawaya has gained international recognition for his groundbreaking use of LEGO bricks as a medium for contemporary art. The exhibition showcases an impressive array of sculptures and installations crafted solely from LEGO bricks. The artworks on display span from intricate, large-scale sculptures to smaller, meticulously crafted pieces, frequently incorporating human figures and abstract forms.

Następnie udaliśmy się na wystawę „The Art of the Brick” autorstwa Nathana Sawaya. Jest to znana podróżująca wystawa sztuki (po pokazach w Nowym Jorku, Los Angeles, Melbourne, Szanghaju i Singapurze w końcu dotarła do Londynu), a Sawaya słynie z nowatorskiego wykorzystania klocków LEGO jako medium dla sztuki współczesnej. Wszystkie instalacje na wystawie wykonane są w całości z klocków LEGO i obejmują zarówno skomplikowane, wielkoformatowe rzeźby, jak i dużo mniejsze ekspozycje.

A quite interesting area of the exhibition focused on emotions, offering clever representations of sadness, loneliness, fear, aggression, and self-destruction, alongside themes of growth, transformation, escape, nostalgia, and introspection. The dramatic lighting in this section enhanced the impact of the LEGO pieces, giving them a more powerful and "serious" presence.

Dość interesująca część wystawy skupiona była na emocjach, oferując pomysłowe przedstawienia smutku, samotności, strachu, agresji i samozniszczenia, obok tematów wzrostu, transformacji, ucieczki, nostalgii i introspekcji. Dramatyczne oświetlenie w tej sekcji wzmocniło przekaz prac, nadając im bardziej potężną i „poważną” obecność.

Another interesting corner was packed with LEGO renditions of famous artworks (Rodin’s The Thinker, Leonardo Da Vinci’s Mona Lisa, Michelangelo’s ‘David’, Gustav Klimt’s The Kiss and Edvard Munch’s The Scream to name just a few).

Kolejna interesująca sekcja wypełniona była zbudowanymi z klocków LEGO wersjami słynnych dzieł sztuki (m.in. Myśliciel Rodina, Mona Lisa Leonarda da Vinci, Dawid Michała Anioła, Pocałunek Gustava Klimta i Krzyk Edvarda Muncha, żeby wymienić tylko kilka).

Perhaps our favourite section of the exhibition featured LEGO brick-built props that were inspired by various photographs. A red dress, an umbrella, a cloud, a piece of rail track, and a few others were displayed alongside the photographs, supposedly serving as their inspiration. However, upon closer inspection, you realize that the props were already included in the photographs themselves…

Najciekawsza dla nas sekcja wystawy zawierała rekwizyty zbudowane z klocków LEGO, które zostały zainspirowane różnymi zdjęciami. Czerwona sukienka, parasol, chmura, kawałek torów kolejowych i kilka innych propów wyeksponowanych było obok zdjęć, rzekomo stanowiąc ich inspirację. Jednak po bliższym przyjrzeniu się można było zauważyć, że te zrobione z LEGO rekwizyty były już obecne na samych zdjęciach…

Overall, "The Art of the Brick" was an interesting exhibit that presented a different take on what art can be. And then we went for food. Obviously.

 „The Art of the Brick” okazało się całkiem interesującą wystawą, która pokazała inne spojrzenie na to, czym może być sztuka. A potem poszliśmy na jedzenie. Oczywiście.