travel

False start

I was too frustrated at first, and too ill later to make an entry about it when it happened. 26th of March was to be the day to start our first “far away” travel since lockdowns malarkey started in 2020. Our last trip before the pandemic was to Bangkok, our first trip “after” the pandemic we also planned for Bangkok. It took a lot of procedures and bureaucracy-infused steps, but finally, there we were at the Heathrow airport, a bit tired, but excited and ready to go. Only I tested positive on Covid PCR. No symptoms at all, all tests at home were negative, but at the airport my PCR was positive. Twice. (First time I thought it must have been a false positive, but nope, tough luck, the second trial replicated the first result). We spent a day at the airport (rebooking flights for the evening (before we knew it was in vain), rebooking tests, waiting for the test results, and then informing hotels and Agoda and sorting things out). The good thing was, we managed to postpone all the hotels without any extra costs, the bad thing was, I was ill. I remained asymptomatic for another 24 hours or so and then I was as sick as a dog. Marcin followed. At the end of the day, this PCR was a blessing in disguise. I cannot even imagine being so ill during travel.

 

Na początku byłam zbyt sfrustrowana, a później zbyt chora, żeby zrobić wpis, kiedy sprawy miały miejsce. Zatem mała podróż w czasie teraz. 26 marca miał być dniem rozpoczęcia naszej pierwszej „dalekiej” podróży, odkąd w 2020  rozpoczęły się blokady związane z pandemią. Nasza ostatnia podróż przed pandemią była do Bangkoku, nasza pierwszą podróż „po” pandemii (wszyscy udajemy obecnie, że pandemia się skończyła) zaplanowaliśmy również do Bangkoku. Wymagało to wielu procedur i biurokratycznych kroków, żeby uzyska Thai Pass, ale w końcu byliśmy na lotnisku Heathrow, trochę zmęczeni, ale podekscytowani i gotowi do drogi. Tyle tylko, że ja ni z gruszki ni z pietruszki dostałam nagle pozytywny wynik w Covid PCR. Brak objawów, wszystkie testy w domu były negatywne, ale na lotnisku moj PCR był pozytywny. Dwa razy. (Początkowo myślałam, że to musiał być fałszywie pozytywny, ale nie, jak pech to pech, druga próba powtórzyła pierwszy wynik). Spędziliśmy zatem „uroczy” dzień na lotnisku (przebukowanie lotów na wieczór (zanim dowiedzieliśmy sie, że na próżno bo i tak nie wylecimy), przebukowanie testów, oczekiwanie na wyniki testów, a następnie poinformowanie hoteli i Agody i przebukowanie terminow). Dobra strona medalu, to że udało nam się przełożyć wszystkie hotele bez dodatkowych kosztów, zła – moja choroba. Pozostałam bezobjawowa przez kolejne 24 godziny, a potem była masakra piłą mechniczną. Marcin poszedł w moje ślady. W sumie to ten pozytywny PCR był szczęściem w nieszczęściu. Nie wyobrażam sobie nawet takiego chorowania w podróży.

Old City adventures

Our meeting point for the Mercat Tours is at Parliament square, which is part of the Edinburgh Royal Mile. The Adam Smith's (the father of economics) statue stands here, outside St Giles Cathedral. We still have a little time to spend, so we wander around some narrow closes.

 

Nasze miejsce zbiórki dla wyprawy z  Mercat Tours znajduje się na Parliament Square, który jest częścią Edinburgh Royal Mile.  Nasza uwagę zwraca tutaj posąg Adama Smitha (ojca ekonomii), który najduje się przed katedrą św. Idziego. Mamy jeszcze trochę czasu do umówionej godziny spotkania, więc kręcimy się chwilę po wąskich zaułkach starego miasta.

And then we meet the Mercat Tours’ guide, who takes us to one of the oldest and deepest city's vaults.  The vaults – the system of underground caves - were built in the 18th Century beneath the South Bridge. We have a chance to listen about the city's history as well as about many ghosts who supposedly made their appearance in the vaults. No cheap tricks, fortunately, and the guide is a pretty good storyteller.

We ticked off a lot of things today, it seems, and now it is time to refresh ourselves and head for the evening meal.

 

 

A potem spotykamy przewodnika Mercat Tours, który zabiera nas do jednego z najstarszych i najgłębszych podziemi miasta. Ten system podziemnych jaskiń został zbudowany w XVIII wieku pod Mostem Południowym. W trakcie zwiedzania mamy okazję posłuchać o historii miasta, a także o wielu duchach, które podobno pojawiły się w podziemiach. Na szczęście wycieczka nie uwzględnia żadnych tanich sztuczek, a przewodnik jest całkiem niezłym opowiadaczem.

Tak więc zobaczyliśmy dzisiaj całkiem sporo rzeczy, a teraz nadszedł czas, aby się odświeżyć i udać na wieczorny posiłek.

Assheton Arms

Last night we spent in the Assheton Arms, a inn overlooking a pleasant village of Downham. The whole village has this lovely old-fashioned feel, as if time run much slower here and so you move 60-80, maybe even 100 years back when you enter… You nearly expect to see people dressed differently (but this did not happen!). The inn is located opposite a charming village church, and even though this morning welcomed us with cloudy sky and a few droplets of rain (fortunately it did not started to rain properly) it was beautiful enough to take a 360 degrees panorama – check below.

The inn itself was quite OK, the room all decorated in grey and beige had a big comfortable bed and a very nice bath tub, and that is what we needed the most last night.  We have had our continental breakfast (they did not serve hot breakfast today) and it is now time for the second part of our journey to Edinburgh. See you from there.

 

Ostatnią noc spędziliśmy w Ashheton Arms, w samym środku bardzo malowniczej wioski Downham. Downham to jedno z tych miejsc, gdzie ma się wrażenie, że czas płynie tu znacznie wolniej i nagle jesteś jakieś 60-70 , może nawet 100 lat wcześniej… Prawie spodziewasz się, że zobaczysz ludzi ubranych w stroje charakterystyczne dla epoki (co, rzecz jasna, nie ma jednak miejsca). Nasz hotel znajduje się naprzeciwko uroczego wiejskiego kościoła i choć tego ranka przywitało nas dość mocno zachmurzone niebo, a nawet kilka kropel deszczu (na szczęście nie rozpadało się na dobre) to było na tyle ładnie, że zrobiliśmy panoramę 360 stopni – link do panoramy znajdziecie poniżej.

Sam zajazd był całkiem OK, nasz pokój utrzymany w szaro-beżowych tonacjach miał duże wygodne łóżko i równie dużą wannę, i to jest to, czego najbardziej potrzebowaliśmy ostatniej nocy. A teraz zjedliśmy kontynentalne śniadanie (śniadania na gorąco dzisiaj nie serwowali) i czas na drugą część naszej podróży do Edynburga. Do zobaczenia zatem już stamtąd.

Grand Palace part III: Wat Phra Kaew (the bot, and the rest of the complex)

The walls of the bot (the biggest and most sacred building in the temple) are sparkling with gilt and tinted glass, and - along the marble base - there are 112 golden garudas (birdmen) holding serpents – nagas. The exterior doors and windows of the bot are inlaid with beautiful mother of pearls designs. The staircase of the main entrance is guarded by Cambodian-style singhas (lions). The lower base of the bot is decorated with painted porcelain of flowers and birds on a light blue background (see the second picture). The roof is covered with blue, yellow and dark-orange glazed tiles.

Ściany bota (największej i najświętszej budowli świątyni) mienią się złoconym i przyciemnianym szkłem, a wzdłuż marmurowej podstawy znajduje się 112 złotych garudów (ptako-ludzi) trzymających węże - naga. Zewnętrzne drzwi i okna budynku są inkrustowane pięknymi wzorami z masy perłowej, zaś klatka schodowa głównego wejścia jest strzeżona przez singha (lwy) w kambodżańskim stylu. Dolna podstawa budynku jest ozdobiona malowaną porcelaną kwiatów i ptaków na jasnoniebieskim tle (zobacz drugie zdjęcie). Dach jest pokryty glazurą w kolorze niebieskim, żółtym i ciemno pomarańczowym

 Inside the bot, on the 9-m high pedestal, there is a small figure of Emerald Buddha (probably from XV century), carved from a block of jade (nor emerald!). The statue is 66 cm tall, including the base and 48,3 cm wide. There are three different costumes of the Emerald Buddha, one of each season; they are summer (big crown and jewellery), rainy season (gilded monastic robe), and winter (a golden shawl). The first two seasons costumes were made in the reign of King Rama I, and the last one for winter was completed in the reign of King Rama III; all are made of gold and jewellery. The ceremony of changing the costume of the Emerald Buddha takes place three times a year, at the beginning of the new season, and is presided by the King.

 

Wewnątrz głównego budynku, na 9-metrowym cokole, znajduje się niewielka figura Szmaragdowego Buddy (prawdopodobnie z XV wieku), wyrzeźbiona z bloku jadeitu (nie szmaragdu!). Figura ma 66 cm wysokości łącznie z podstawą i 48,3 cm szerokości. Istnieją trzy różne kostiumy Szmaragdowego Buddy, po jednym na każdy sezon; na lato (duża korona i biżuteria), porę deszczową (pozłacana szata klasztorna) i zimę (złoty szal). Stroje na pierwsze dwa sezony powstały za panowania króla Ramy I, a ostatni, na zimę, za panowania króla Ramy III; wszystkie wykonane są ze złota i biżuterii. Ceremonia zmiany stroju Szmaragdowego Buddy odbywa się trzy razy w roku na początku nowego sezonu, a przewodniczy jej król.

In front of the main bot, devotees constantly make offering to the Emerald Buddha

Przed głównym budynkiem świątyni wielbiciele nieustannie składają ofiary Szmaragdowemu Buddzie

The Bell Tower  (Ho Rakhang) is located to the south. It was initially built by Rama I but was completely rebuilt under Rama IV. The tower has an octagonal base, with four doors and protruding porticoes on each side. The bell is hung underneath a mondop-style spire. The entire structure is covered in coloured porcelain in floral and geometrical designs.

 

Dzwonnica (Ho Rakhang) znajduje się na południu kompleksu świątynnego. Początkowo została zbudowana przez Ramę I, ale była całkowicie przebudowana za Ramy IV. Wieża ma ośmioboczną podstawę, z czterema drzwiami i wystającymi portykami po każdej stronie. Dzwon jest zawieszony pod iglicą w stylu mondop. Całość pokryta jest kolorową porcelaną w kwiatowe i geometryczne wzory.

On the north of the temple area, Ho Phra Nak building was initially constructed by Rama I in the XVIII century as a temple for the Nak Buddha image from Ayutthaya. Rama III rebuilt it completely to house ashes of the minor royal family members. 

 

W północnej części obszaru świątyni budynek Ho Phra Nak został pierwotnie zbudowany przez Ramę I w XVIII wieku jako świątynia dla obrazu Nak Buddy z Ayutthaya. Rama III całkowicie go jednak przebudował, aby pomieścić prochy pomniejszych członków rodziny królewskiej.

The Nak  Buddha image was moved to a nearby building, Wihan Yot, shaped like a Greek cross and decorated with Chinese porcelain.

 

Wizerunek Nak Buddy został przeniesiony do pobliskiego budynku Wihan Yot, w kształcie greckiego krzyża i ozdobionego chińską porcelaną.

The last building in this area of the temple grounds is the Ho Phra Monthien Tham (auxiliary library), where many Buddhist scriptures are hold.

 

Ostatnim budynkiem na tym obszarze świątyni jest Ho Phra Monthien Tham (biblioteka pomocnicza), w której przechowywanych jest wiele buddyjskich pism świętych.

Two golden Phra Suvarna Chedi are situated to the east of the upper terrace, flanking the steps leading up to the Pantheon. They were built by Rama I to commemorate his father Thongdi and his mother Daoreung. Both chedi have a marble octagonal base 8.5 meters (28 ft) wide and topped with a golden, square-based stupa with triple indented corners 16 metres (52 ft) in height. The top spire is decorated in nine levels of layered lotus bud motifs. The structures are covered in copper sheets painted over with lacquer and gilded in gold leaf. Around the base of the chedi, there are figures from Ramakien story - four monkeys and sixteen giants around the sides. 

Dwie złote Phra Suvarna Chedi znajdują się na wschód od górnego tarasu, flankując schody prowadzące do Panteonu. Zostały one zbudowane przez Ramę I dla upamiętnienia jego ojca Thongdiego i jego matki Daoreung. Obie chedi mają marmurową ośmiokątną podstawę o szerokości 8,5 metra i są zwieńczone złotą stupą na planie kwadratu z potrójnie wciętymi narożnikami o wysokości 16 metrów. Górna iglica jest ozdobiona dziewięcioma poziomami warstwowo ułożonych pączków lotosu. Stupa pokryta jest miedzią pomalowaną lakierem i nałożonymi płatkami złota. Wokół podstawy chedi znajdują się postacie z historii Ramakien - cztery małpy i szesnaście olbrzymów dookoła każdej z nich.

The row of eight prang, formally known as Phra Atsda Maha Chedi on the edge of the temple complex was built by Rama I and later covered in intricately coloured porcelain by Rama III. Each spire has an octagonal base with some decorations made of plaster. Each prang has four doorways with figures of golden standing devas on each side, above them are a band of supporting yaksha  - giants  from Ramakien story. 

Rząd ośmiu prang, formalnie zwanych Phra Atsda Maha Chedi, na skraju kompleksu świątynnego został zbudowany przez Ramę I, a później pokryty misternie kolorową porcelaną przez Ramę III. Każda iglica ma ośmiokątną podstawę z dekoracjami wykonanymi z gipsu. Każdy prang ma cztery wejścia z postaciami złotych stojących dewów po każdej stronie, a nad nimi jest grupa yaksha - gigantów z Ramakien.

A Panom Mak sculpture, representing traditional offerings made of banana leaves and flowers, can be seen around the temple grounds.

Na terenie świątyni niejednokrotnie można zobaczyć rzeźbę Panom Mak, przedstawiającą tradycyjne ofiary złożone z liści bananowca i kwiatów.

A short video with the highlights of the temple

Krótki material filmowy ze świątyni

Bangkokian Museum

A few streets away from our hotel, there is a little museum that we decide to visit on the first day. It is an old traditional house (or actually three houses) of an upper-class family, and an oasis of tranquillity in Bangkok’s hustle and buzz. The first building was a family home for a Surawadee family. Then the second one (closed when we visited)  was a boarding house.  The third one was a surgery for a British doctor, and some artefacts from those times are still present. It is a lovely place to spend a hot afternoon, and there are volunteers around the premises, happy to talk about the by-gone era. 

 

Kilka ulic od naszego hotelu znajduje się nieduże muzeum, które  - jako, ze jest tak blisko - postanowiliśmy odwiedzić od razu w pierwszy dzień. Jest to stary tradycyjny dom (a właściwie trzy domy) należące do dobrze sytuowanej rodziny i prawdziwa oaza spokoju w zgiełku Bangkoku. Pierwszy budynek był domem rodzinnym dla rodziny Surawadee. Drugi (zamknięty, kiedy odwiedziliśmy) był pensjonatem. Trzeci mieścił w sobie gabinet brytyjskiego lekarza i niektóre związane z tym artefakty.  Muzeum Bangokiańskie okazało się bardzo przyjemnym miejscem na spędzenie upalnego popołudnia, a obecni tam wolontariusze chętnie opowiadali o minionej epoce, nawet jeśli bardzo łamanym angielskim.

Few clips from our visit