UK

The Black Rat

This time, we decided to visit the second Michelin recommended restaurant in Winchester - The Black Rat. Yeah, it is not your usual restaurant’s name, and neither is the logo on the menu showing the poor black rat pinned down by its four legs (and probably dead, but then it would have been worse had it still been alive, wouldn’t it?)… The restaurant is located in what we call “the black district” as there is also the Black Boy pub, the Black Bottle bar and The Black Hole B&B. Note to myself: do not come here on the 31st October perhaps…

Tym razem postanowiliśmy odwiedzić drugą rekomendowaną przez Michelin restaurację w Winchester - The Black Rat. Tak, nie jest to typowa nazwa dla restauracji, podobnie jak logo w menu przedstawiające czarnego szczura rozłożonego na plecach i przypiętego szpilkami, niczym eksponat w muzeum. Restauracja znajduje się w tak zwanej przez nas  „czarnej dzielnicy”, ponieważ znajduje się tam również pub Black Boy, bar Black Bottle, oraz hotel The Black Hole. Notatka dla siebie: może nie przychodźmy tutaj 31 października…

But here we are. The dining room resembles the old, quirky pub (it used to be a pub!) with some elements of an eccentric bookshop or antique shop thanks to various books, paintings, and other knickknacks and oddities filling the walls and corners. If you follow us for a while, you know we love quirky, so that is a good start.

Ale oto jesteśmy. Restauracja w środku przypomina stary, klimatyczny pub (kiedyś  to był pub!) z elementami ekscentrycznej księgarni lub antykwariatu dzięki różnym książkom, obrazom i innym bibelotom wypełniającym wszystkie ściany i zakamarki. A, że my kochamy taki styl, to wieczór zapowiada się dobrze.

We order our food (the menu is quite concise as opposed to the gin selection that goes on and on and on) and to fill in the waiting time they serve two types of bread with some butter. One bread is as black as the aforementioned rat. The colour is due to the black squid ink (and parmesan is added to it for a taste), and one was more ordinary but super tasty whole-wheat bread.

For a starter, Marcin takes venison tartare with nasturtium and shimeji mushrooms and I go for mussels with gnocchi. Both starters are really nice and so are the mains, lamb with artichoke for Marcin and steamed brill with king oyster mushrooms for me.

Zamawiamy nasze jedzenie (menu jest dość zwięzłe w przeciwieństwie do karty z ginem, która jest dłuższa niż Pan Tadeusz) i aby wypełnić czas oczekiwania, serwują nam dwa rodzaje chleba z masłem. Jeden chleb jest tak czarny jak wspomniany tytułowy szczur. Kolor zawdzięcza czarnemu atramentowi kałamarnicy (i dla smaku dodali do niego także parmezan), a jeden był bardziej zwyczajny, ale super smaczny z pełnoziarnistej mąki. Na przystawkę Marcin bierze tatar z dziczyzny z nasturcją i grzybami shimeji, ja wybieram małże z gnocchi. Obie przystawki są naprawdę smaczne, tak samo jak dania główne, jagnięcina z karczochami dla Marcina i skarp gotowany na parze z boczniakami królewskimi dla mnie.

We do not tend to shy away from puddings. My choice is somewhat unusual as I ignore chocolate and go for pistachio and olive oil cake with rhubarb, cheesecake and mascarpone sorbet. Try to beat it. However, Marcin makes up for my diversion and goes for my usual choice, ordering chocolate with porcini mushrooms, chestnut and filo pastry. And he loves it. But we share the deserts of course.

We had a really pleasant evening at the Black Rat, the atmosphere was nice, the staff was friendly, and the food was very decent, too.

 

Razem z Marcinem raczej nie należymy do osób stroniących od deserów. Mój dzisiejszy wybór jest nieco nietypowy, bo ignoruję czekoladę i wybieram ciasto pistacjowo-oliwkowe z rabarbarem, sernikiem i sorbetem mascarpone. Marcin naprawia jednak moje odstepstawa od normy zamawiając czekoladę z borowikami, kasztanami i ciastem filo. I jest potem zachwycony tym wyborem. Ale oczywiście dzielimy desery między sobą.

I tak spędziliśmy naprawdę przyjemny wieczór w Black Rat, atmosfera była miła, personel był przyjazny, a jedzenie było bardzo przyzwoite.

Rhinefield House Hotel

We have visited Rhinefield House Hotel on a few occasions, as it is located in a beautiful spot of New Forest, not far from the Rhinefield Ornamental Drive, notable for its giant redwood trees.

Rhinefield House Hotel odwiedzilśmy już kilka razy, ponieważ znajduje się on w pięknym miejscu w New Forest, niedaleko od Rhinefield Ornamental Drive wyróżniającej się gigantycznymi sekwojami.

This time we came to check some locations for future photoshoots with models in a nearby area, so we decided to book an afternoon tea in the hotel as well.

It is not the cheapest treat, but they try to do it relatively posh. There is a lot of food, and it is rather nice, too.

Tym razem przyjechaliśmy sprawdzić kilka miejsc w New Forest na przyszłe sesje zdjęciowe, więc postanowiliśmy przy okazji zarezerwować również afternoon tea w hotelu. Nie jest to najtańsza opcja, ale trzeba przyznać, ze Rhinefield House stara się zrobić to dość szykownie. Jedzenia jest naprawdę dużo i jest dobre.

We also popped in to their beautiful Alhambra room, a replica of the one of Grenada-based palace interiors, decorated with Persian onyx, copper, Venetian glass and mosaics.

Zajrzeliśmy także do ich przepięknej sali Alhambra, repliki jednego z wnętrz słynnego Hiszpańskiego pałacu, ozdobionej perskim onyksem, miedzią, weneckim szkłem i mozaikami.

Kyoto Kitchen

This is our first visit to the Kyoto Kitchen in Winchester. But first, we take a lazy, evening stroll around the town. When we got a bit cold and a bit wet, we decided hot chocolate in the Royal Oak should not spoil our appetite too much.

To nasza pierwsza wizyta w Kioto Kitchen w Winchester. Najpierw jednak idziemy na leniwy, wieczorny spacer po mieście. Gdy już trochę zmarzliśmy i trochę zmokliśmy, uznaliśmy, że gorąca czekolada w Royal Oak nie powinna zbytnio popsuć nam apetytu.

From here we finally go to the Japanese restaurant, curious what they have to offer. We decided to go for the tasting menu called taste of Japan. It started from deep fried chicken marinated in soy, ginger and garlic, and tasty salmon carpaccio. Then there was beef sirloin, practically raw, and some tempura vegetables with fish. Raw is the light motive of the day as next comes tuna tartar and sushi/sashimi selection. Finally, chicken teriyaki arrives followed by a platter of deserts - dorayaki and mochi. It is a surprisingly good value for price, food is delicious, atmosphere is pleasant, and we already know we are going to come here again.  

 

Stąd w końcu udajemy się do  naszej japońskiej restauracji, ciekawi, co mają do zaoferowania. Zdecydowaliśmy się na menu degustacyjne o nazwie Smak Japonii. Zaczęło się od smażonego na głębokim tłuszczu kurczaka marynowanego w soi, imbirze i czosnku oraz znakomitego carpaccio z łososia. Potem przyszła polędwica wołowa, praktycznie surowa, i trochę warzyw i ryb w tempurze. Surowe mieso to temat przewodni tego menu, bo jako następny wjeżdża tatar z tuńczyka i selekcja sushi/sashimi. Na koniec serwują kurczaka teriyaki, po którym pojawia się półmisek deserów –wybór dorayaki i mochi. Kyoto Kitchen zaskakująco dobry stosunek jakości do ceny, jedzenie pyszne, atmosfera przyjemna i już wiemy, że przyjedziemy tu ponownie.

Furzey Gardens

A short visit to Furzey Gardens today to see the autumn colours. Surprisingly, first thing I notice are crocuses. Wrong season buddies, what are you doing!

But the rest of the gardens is totally autumnal, the trees in orange and reds’ bonanza, dahlias in full bloom, pumpkins ready for the harvest. The day is surprisingly sunny and warm, too.

 

Krótka wizyta dzisiaj w Furzey Gardens, aby zobaczyć jesienne kolory. Co zaskakujące, pierwszą rzeczą, którą zauważam, są … krokusy. Nie ta pora roku, chłopaki, co wyprawiacie!

Natomiast reszta ogrodów jest całkowicie jesienna, drzewa mienią się w słońcu w nasyconych barwach złota, pomarańczy i czerwieni, dalie w pełnym rozkwicie, dynie gotowe do zbiorów. Dzień też jest zaskakująco słoneczny i ciepły.

After a stroll in the gardens, we pop in for the late lunch to the nearby Trusty Servant in Minstead.

 

Po spacerze w ogrodach wpadamy na późny lunch do pobliskiego Trusty Servant w Minstead.

Afernoon tea like no other

We like to spoil ourselves from time to time. OK, make it as often as we can afford. Guilty as charged. And today is our favourite way of spoiling ourselves – an afternoon tea. But not just any afternoon tea. It is an afternoon at The Balmoral”s Palm Court. The place is serene, beautiful, and elegant. Palm trees, glass dome, huge “bonsai-like” trees covered with sparkling lights, walls with hand-painted wallpaper in toned-down colours depicting some verdant scenery, harp playing in the background…

 

Od czasu do czasu lubimy sobie pofolgować. No dobra, nie od czasu do czasu, tylko dość często, jesteśmy bowiem rozpuszczeni jak dziadowskie bicze. A dziś czeka nas ulubiony sposób na rozpieszczanie siebie – afternoon tea*. Ale nie jakiekolwiek afternoon tea, tylko słynne afternoon tea w hotelu Balmoral.  Palm Court, gdzie serwują posiłek jest bardzo elegancki: palmy, szklana kopuła, drzewka przypominające przerośnięte bonsai, pokryte migoczącymi światełkami, ściany z ręcznie malowaną tapetą w stonowanych kolorach, przedstawiające bujne zielone krajobrazy, harfa grająca w tle…

*Afternoon tea to popołudniowy posiłek, na który zazwyczaj składają się kanapki, ciepłe bułeczki z dżemem i kremem z bardzo tłustej śmietany i asortyment różnych ciast, plus herbata lub kawa.

The selection of teas to choose from is daunting, and we end up trying six different ones! Add to this fresh pastries and fancy sandwiches, a selection of cakes and scones and a glass (or two) of champagne… Plus, Marcin split the beans about my yesterday’s birthday, so extra cake on the top of it all.

Wybór herbat jest powalający i ostatecznie próbujemy sześciu różnych! Do tego świeże wypieki i fantazyjne kanapki, wybór ciast i bułeczek oraz kieliszek (lub dwie) szampana… Na dodatek Marcin wygadał się o moich wczorajszych urodzinach, więc dodatkowe ciasto urodzinowe do tego wszystkiego.

A few hours later, carrying a box full of scones because we did not manage (WE DID NOT MANAGE, just think about it) to eat it all, we stroll to our hotel to get change before we explore more of Edinburgh.

 

Kilka godzin później, niosąc pudło pełne bułeczek, bo nie daliśmy rady (MY NIE DALIŚMY RADY, MY) zjeść wszystkiego, toczymy się do hotelu, żeby się odświeżyc przed dalszym zwiedzaniem.

Ah, I forgot to mention bathrooms are something else , too ;)

Zapomniałam tylko dodać, że łazienka też była… specyficzna ;)