animals

Tham Phraya Nakhon

Today’s destination is Khao Sam Roi Yot National Park.  We start from Tam Phraya Nakhon, a cave-shrine, famous because of its royal pavilion, built here in 1890 in honour of Rama V. The cave (or actually system of caves), filled with stalactites and stalagmites, has partially collapsed roofs and so we want to get there by the late morning (around 10.30 am) to be able to see the sunlight beaming down on the pavilion. But to get to the cave we have to hop out of the car at Bang Bang Pu fishing village and get the boat to Hat Laem Sala.

Naszym dzisiejszym celem podroży jest Park Narodowy Khao Sam Roi Yot. Zaczynamy od Tam Phraya Nakhon, jaskini słynącej z królewskiego pawilonu, zbudowanego tutaj w 1890 r.  na cześć Ramy V. Jaskinia ta (lub właściwie system jaskiń), wypełniona stalaktytami i stalagmitami, ma częściowo zawalone sklepienia i dlatego zależy nam, aby dotrzeć na miejsce późnym rankiem (koło 10:30), aby móc zobaczyć snopy światła wlewające się prosto na pawilon. Ale aby dostać się do jaskini, musimy najpierw wyskoczyć z samochodu w wiosce rybackiej Bang Bang Pu i załapać się na łódź do Hat Laem Sala.

From here the trail leads about 500 metres up to the cave entrance. It is steep in places and yet it wouldn’t be too much of a strain in any other weather conditions. But it is 40 degrees if not more and we are literally melting. And yet, before we start to feel even slightly miserable, we meet langurs! Yes, yes, we can see them, and they are much closer than I expected, as I had read they tend to be very shy and cautious. I will say more about langurs later on.

Stąd szlak o długości  około 500 metrów prowadzi z plaży do samej jaskini. W niektórych momentach ścieżka jest dość stroma, ale w normalnych warunkach pogodowych nie byłaby żadnym wyzwaniem. Tyle, że nie jesteśmy w normalnych warunkach pogodowych, jest już 40 stopni (jeśli nie więcej), z nieba leje się żar i za chwilę się rozpuścimy. A jednak zanim zdążymy nawet pomyśleć o narzekaniu pojawiają się langury! Tak, tak, możemy je zobaczyć i są o wiele bliżej niż się spodziewałem po tym, jak naczytałam się, że są bardzo nieśmiałe i ostrożne. O langurach będzie więcej później.

So yes, we are soaking (gross, I know), we are panting, but we are in crazily good moods when we get to the caves. It is very Indiana Jones-like here – parts of the caves where roof does not exist anymore are wreathed in lianas and covered by trees and leaves, the green impossibly bright and saturated in the sunlight streaming from above.

Mokrzuteńcy (a fujka) i zasapani, docieramy do jaskiń w rewalacyjnie dobrych nastrojach.  Widoki przywodzą tu na myśl sceny z filmu Indiana Jones – w miejscach, gdzie zawaliło się sklepienie skały porastają liany, wysokie drzewa i wielkie liście, a zieleń jest nierealnie aż nasycona i soczysta w blasku wlewającego się z góry słońca.

Then there is darkness as we enter the part of cave covered with roof, and few steps later ahead of us we can see the pavilion - small golden structure with blue roof, illuminated by the light filtering in through another cave opening. In this light it appears to be both simple and yet intricate, its curtains seemingly glowing. We spend some time here, taking pictures and wondering around, seeping the views in, before we start our track down to the beach.

 Potem przez chwilę jest ciemność, gdy wchodzimy do części jaskini pokrytej dachem, a kilka kroków później widzimy już przed sobą pawilon - niewielką złotą strukturę z niebieskim dachem, skąpana w blasku światła wsączającego się przez kolejny otwór w sklepieniu jaskini. W tym świetle pawilon wydaje się być  lekki, filigranowy, wyrzeźbiony jak delikatna koronka. Spędzamy tu trochę czasu, robiąc zdjęcia, łażąc po jaskini i chłonąc widoki, zanim zaczniemy naszą trasę z powrotem na plażę.

By the time we arrive on the beach the sun is very high on the sky and we are parched and so very thirsty. In the local bar we order cold coke and freshly squeezed lemon juice  with crushed ice. Then another lemon juice, and another. We demolish a lot of glasses before we are ready to jump on the boat again and come back to our car. Through the mud. 

  Zanim tam dotrzemy słońce jest już w zenicie, a my jesteśmy wysuszeni na wiór. W barze zamawiamy zimną colę i świeżo wyciśnięty sok z cytryny z kruszonym lodem. Potem kolejny sok z cytryny, i kolejny. Wlewamy w siebie parę litrów cytryny (smakuje bosko) zanim jesteśmy gotowi ponownie wskoczyć na łódź i wrócić do czekającego na nas samochodu. Przez błoto!

Short movie from the trip

Krótki film z naszej wyprawy

Cheeky monkeys

Phetchaburi is full of monkeys. They are truly adorable, as long as they do not threaten you or steal from you. And they will if they see you carrying any food or drink or any bag (cheap plastic shopping bags especially) that could theoretically contain food or drink. It will be confiscated from you and the procedure may go down really nasty. We took no drink, no food, no plastic bags, just tripod, cameras, and camera bags. They were OK with it. We could come real close, too. We were observing them, they were observing us back, curious and making funny faces sometimes but no bad intentions were detected. And yet, we have seen them stealing from other people and they were quite vicious when it happened. If you temp them, they may be lead astray.   

 Phetchaburi jest pełne małp. Małpy są naprawdę urocze, o ile nie próbują cię okraść lub zachowywać się agresywnie. A zrobią to, jeśli tylko zobaczą, że masz ze sobą jedzenie, napój lub jakąś torbę, która teoretycznie może zawierać jedzenie lub picie (plastikowe torby na zakupy są szczególnie groźne). Jeśli wiec weźmiesz ze sobą cos do picia lub jakies przekąski, zostaną ci owe skarby skonfiskowane, a sama procedura konfiskacji może przebiegać dość paskudnie. Dlatego nie zabieraliśmy z auta  napojów, jedzenia, żadnych plastikowych toreb - nosiliśmy ze sobą jedynie statyw, aparaty i torby fotograficzne. Na szczęście małpy były tym relatywnie mało zainteresowane. Mogliśmy podejść naprawdę blisko. Obserwowaliśmy je,  a one obserwowały nas, zaciekawione i strzelające tysiąc różnych min, ale bez żadnych oznak wrogości. Natomiast widzieliśmy, jak bez pardonu okradały innych turystów, bo całkiem łatwo je zwieść na pokuszenie. 

Observing monkeys at Phra Nakhon Kiri was real fun. They are such characters. Just look at this dude, always surprised with everything, carefully pondering mysteries of life, whilst chewing on his own leg. Or this one with beautiful make-up, closing her (his???) eyes often so it does not go unnoticed.

Obserwowanie małp w Phra Nakhon Kiri było prawdziwą frajdą. To są takie cudowne charaktery. Wystarczy spojrzeć na kolesia ciężko zaskoczonego wszystkim dookoła i zadumanego nad tajemnicami życia podczas iskania własnej nogi. Albo tą panią (tego pana???) z pięknym makijażem oczu, co to patrzy spod półprzymkniętych powiek, żeby ten makijaż na pewno wszyscy zauważyli...

We could easily look at them for hours and hours. Only, if you stay for too long (and too long is really long) they start to have ideas like maybe they could make friends with you, and check this backpack of yours for some friendship tokens… 

 Och, można tak patrzeć na nie godzinami. Jedyny szkopuł to, ze jeśli pozostanie się z nimi zbyt długo (zbyt długo oznacza naprawdę długo), to zaczynają mieć pomysły, w stylu „może by się jednak zaprzyjaźnić z tymi łysymi małpami i sprawdzić te ich plecaki w poszukiwaniu tokenów przyjaźni”…

Martial Eagle

Meeting hundreds of oryxes was not the only treat today. We have also encountered a majestic Martial Eagle (Polemaetus bellicosus). It is the largest of the African eagles and this bird is extremely powerful, with enough power in one foot to break a man's arm. Just look how beautiful it is…

Setki oryksów nie były dziś jedyną niespodzianką. Spotkaliśmy też majestatycznego wojownika zbrojnego (Polemaetus bellicosus). Jest to największy z afrykańskich orłów, silny do tego stopnia, że jedną nogą może złamać ramię dorosłego mężczyzny. Tylko spójrzcie, jaki jest piękny…

Oryx parade

As we observe horses at the water hole, a group of oryxes marches in. They drink water, play a little and slowly start to go away but the next group is coming, and the next, and the next… It is a proper Oryx procession. They come, stay for a while, drinking and frolicking around, and then go away to make space for the next groups. We should have left for Wolwedans a good while ago, but how can we?

 

Gdy obserwujemy konie przy wodopoju, nagle wmaszerowuje grupa oryksów. Piją wodę, trochę się bawią i powoli zaczynają odchodzić, ale nadchodzi następna grupa i następna, i następna… Obserwujemy tu wielką procesję oryksów. Przychodzą, zostają chwilę, piją i brykają, młodziaki trykają się porożem, a potem odchodzą, by zrobić miejsce dla kolejnych grup. Powinniśmy już dawno być w drodze do Wolwedan, ale jak możemy stad odejść?

Desert adapted horses

And thus, we are on the way to the water hole, hoping to see the deserted horses again. And then I scream, “stop the car, stop the car”. There they are, blissfully unafraid of us and focused on feeding. I have minimal experience with horses, so I hope the state of their mane does not mean they are ill. Later on, we see a few of them at the water hole too. They drink water, they bathe in the sand, and they play, and it makes my day.

I tak oto jesteśmy w drodze do wodopoju, mając nadzieję, że znów zobaczymy przystosowane do życia na pustyni namibijskie konie. Nagle krzyczę do Marcina: „zatrzymaj samochód, zatrzymaj samochód”. Bo na oto one, zaraz na poboczu, nawet nie za bardzo nieśmiałe, nasza obecności ich nie peszyła, skupione były na szukaniu wszystkiego, co da się zjeść. Mam minimalne doświadczenie z końmi, więc mam nadzieję, że stan ich sierści nie oznacza, że są chore. Później kilka koników widzimy też przy wodopoju. Piją wodę, kąpią się w piasku, bawią się, i ich widok sprawia, że  ten dzień nie może być lepszy iż jest.

In one of my previous entries I promised to sum up the info I could find about these magnificent animals. So here it is.

The Namib Desert horses are feral horses found in the Namib Desert of Namibia. They are athletic in appearance, resembling the European light riding horses from which they probably descend, and usually dark in colour. The herd of Namib horses is the only feral herd of horses residing in Africa. The origin of them is unclear, and we have heard a wide array of theories trying to explain how they came to be. The most likely ancestors of the horses are riding horses and German cavalry horses, released or escaped from various places in the early 20th century, mostly during WW1.  As nobody is allowed within Sperrgebiet area (due to the diamond mines), many horses managed to escape hunters and horse capturers and lived on their own, free from human interaction.

Over the next hundred years they have changed somewhat, becoming more resilient to drought and the heat. The Garub area is rather barren, the climate dry and hot, the vegetation few and sparse. A 1994 study found they must cover considerable distances to find enough grazing area and water, their average range is 34 km2. In summer (temperature above 40 degrees (they can go without water for as long as 30 hours. In winter, even as long as 72 hours.

W jednym z moich poprzednich wpisów obiecałam podsumować informacje, które udało mi się znaleźć na temat tych wspaniałych zwierząt. Więc oto one.

Namibijskie przystosowane do życia na pustyni konie to zdziczałe konie występujące jedynie w Namibii. Jest to jedyne znane dzikie stado koni zamieszkujące Afrykę. Konie te są atletyczne z wyglądu, przypominają europejskie konie jeździeckie, od których prawdopodobnie pochodzą i zwykle mają ciemny kolor. Pochodzenie stada nie jest jasne i słyszeliśmy cały szereg teorii próbujących wyjaśnić ich obecność.  Najbardziej prawdopodobnymi przodkami tego stada są konie wierzchowe i konie niemieckiej kawalerii, którym udało się uciec lub zostały wypuszczone z różnych farm i obozów wojska na początku XX wieku, głównie w czasie I wojny światowej. Ponieważ nikt nie ma wstępu na obszar Sperrgebiet (ze względu na kopalnie diamentów), wielu koniom udało się uciec przed myśliwymi i łapaczami koni i żyło samodzielnie, bez interakcji z ludźmi.

W ciągu następnych stu lat zmieniły się nieco, stając się bardziej odporne na suszę i upały. Obszar Garub jest raczej jałowy, klimat jest tu suchy i gorący, roślinność rzadka. Badanie z 1994 r. wykazało, że konie muszą pokonać znaczne odległości, aby znaleźć wystarczającą ilość jedzenia i wody, ich średni zasięg wędrówek wynosi 34 km2. Latem (temperatura powyżej 40 stopni) bez wody potrafią wytrzymać nawet do 30 godzin. Zimą ten czas wzrasta aż do 72 godzin.

Despite the harsh environment in which they live, the horses used to be generally in good condition, except during times of extreme drought. But we are visiting Namibia after a very bad long drought period. In times of drought spotted hyenas (also endangered) have not so many options to feed themselves so they resolve to hunting the horses, mostly the foals. None of the youngsters survived within the last few years and the population of the Namib horses plummeted from well above 200 to around 80 between 2013 and now. They are on the verge of the extinction.

Update from 2021 - one foal, Zohra, from 2019 survived, and a few new foals were born recently (will they survive?), but the adult population declined to 65 horses. There are some actions being taken at the moment to help horses survive (feeding if drought remains, scaring off hyenas, possibly even fencing the area) but it may be too late… By the way in 2019 three hyenas were relocated and 3 euthanised, the last thing being absolutely outrageous in my book. There must be a solution to help both endangered species.

With a heart heavy from worry I will try to follow the news about the horses and against all the odds I hope to see them thriving when we revisit Garub area again in the future years.

Pomimo surowego środowiska, w którym żyją, konie były zazwyczaj w miarę dobrej kondycji, z wyjątkiem okresów ekstremalnej suszy. Ale odwiedzamy Namibię po bardzo złym, długim okresie suszy. W czasie suszy hieny cętkowane (również gatunek zagrożony) nie mają zbyt wielu możliwości żywienia się, więc zaczynają polować na konie, głównie na źrebięta. Żaden ze źrebków nie przeżył w ciągu ostatnich kilku lat, a populacja koni Namibu spadła z ponad 200 do około 80 między 2013 a teraz. Maja minimalnie szanse na przetrwanie.

Aktualizacja z 2021 r. - przeżył jeden źrebak Zohra, urodzona w 2019 r., a ostatnio urodziło się kilka nowych źrebiąt (czy przeżyją?), ale dorosła populacja zmniejszyła się do 65 koni. W tej chwili podejmowane są pewne działania, aby pomóc koniom przetrwać (dokarmianie w przypadku utrzymującej się suszy, odstraszanie hien, być może nawet grodzenie terenu), ale może być już za późno… Nawiasem mówiąc, w 2019 r. trzy hieny zostały przeniesione, a 3 uśpione, ostatnia rzecz jest skandaliczna i nie przemyślana. Musi istnieć rozwiązanie, które pomoże obu zagrożonym gatunkom. Z sercem pełnym zmartwień postaram się śledzić wiadomości o tych cudownych koniach i wbrew wszelkim przeciwnościom mam nadzieję, że zobaczę je kiedyś po raz kolejny