food

HarBar on 6th

Today we are back to the Ocean Village to try out the HarBAR on 6th. Let me sum it up very quickly; the view is splendid, the food is good, the drinks are OK but not as nice as downstairs, and the price is relatively high. Of the three fine-dining experiences in this corner of the marina, I like the Blue Jasmine the most. This said we had a lovely evening and a very decent meal, so nothing to complain about.

PS It was a dim, atmospheric light. Read; it was dark enogh for the Iphone camera to struggle.

Dzisiaj wracamy do Ocean Village, aby wypróbować HarBAR na szóstym. Podsumuje bardzo zwięźle: widok z okien jest wspaniały, jedzenie dobre, drinki OK, chociaż nie tak dobre jak w restauracji na dole, a cena stosunkowo wysoka. Z trzech ekskluzywnych restauracji w tym zakątku miasta najbardziej jednak lubię Blue Jasmine. To powiedziawszy, spędziliśmy w harBAR miły wieczór i zjedliśmy bardzo przyzwoity posiłek, więc nie ma na co narzekać.

PS Ciemno bylo na tyle, ze telefon nie wyrabial ze zdjeciami :)

Kyoto kitchen again

It is cold, it is rainy, and yet the amosphere is very Christmasy as we head to Winchester to enjoy the Kyoto Kitchen again. I put on my “duvet” coat so I am not that much affected by cold and we stroll through the night that is not dark at all due to festive decorations.

Jest zimno, jest deszczowo, a mimo to atmosfera jest bardzo świąteczna, gdy udajemy się do Winchester, aby ponownie odwiedzić „Kyoto kitchen”. Mój płaszczyk-śpiwór wygląda z lekka idiotycznie, ale sprawia, że nie doskwiera mi zimno, kiedy spacerujemy nocą, która dzięki świątecznym ozdobom wcale nie jest ciemna.

In Kyoto we go for the bigger tasting menu “Syokutsuu Gourmet”. We start from wonderfully prepared lobsters and scallops, followed by fish soaked in sake and fried in tempura butter and salmon smoked with cherry-blossom tea. After this comes sashimi and nigiri selection with Winchester rolls. The final meal is so called “snow fish”, black cod with its most delicate meat melting on our tongues. And then it is time for a dessert – Japanese water cake. It is interesting, but let’s face it, deserts are not necessary the best part of the Asiatic cuisine. The fish however, in all its variety, was simply the first class. Kyoto really stands out as a Michelin guide restaurant with a very reasonable prices.

W Kyoto wybieramy większe menu degustacyjne „Syokutsuu Gourmet”. Zaczynamy od świetnie przyrządzonych homarów i przegrzebków, następnie idzie tempura z ryby marynowanej w sake oraz łosoś wędzony herbatą z wiśni. Po tym pojawia się selekcja sashimi i nigiri oraz Winchester rolls. Ostatnim posiłkiem jest tzw. „śnieżna ryba”, czyli czarny dorsz, którego najdelikatniejsze mięso rozpływa się wręcz na naszych językach. A potem czas na deser – japońskie ciasto wodne. Deser ten jest interesujący, ale nie oszukujmy się, desery niekoniecznie są najlepszą częścią kuchni azjatyckiej. Ryby jednak, w całej swej różnorodności, były po prostu pierwszej klasy. Kioto naprawdę wyróżnia się jako restauracja z przewodnika Michelin z bardzo rozsądnymi cenami.

Kyoto Kitchen

This is our first visit to the Kyoto Kitchen in Winchester. But first, we take a lazy, evening stroll around the town. When we got a bit cold and a bit wet, we decided hot chocolate in the Royal Oak should not spoil our appetite too much.

To nasza pierwsza wizyta w Kioto Kitchen w Winchester. Najpierw jednak idziemy na leniwy, wieczorny spacer po mieście. Gdy już trochę zmarzliśmy i trochę zmokliśmy, uznaliśmy, że gorąca czekolada w Royal Oak nie powinna zbytnio popsuć nam apetytu.

From here we finally go to the Japanese restaurant, curious what they have to offer. We decided to go for the tasting menu called taste of Japan. It started from deep fried chicken marinated in soy, ginger and garlic, and tasty salmon carpaccio. Then there was beef sirloin, practically raw, and some tempura vegetables with fish. Raw is the light motive of the day as next comes tuna tartar and sushi/sashimi selection. Finally, chicken teriyaki arrives followed by a platter of deserts - dorayaki and mochi. It is a surprisingly good value for price, food is delicious, atmosphere is pleasant, and we already know we are going to come here again.  

 

Stąd w końcu udajemy się do  naszej japońskiej restauracji, ciekawi, co mają do zaoferowania. Zdecydowaliśmy się na menu degustacyjne o nazwie Smak Japonii. Zaczęło się od smażonego na głębokim tłuszczu kurczaka marynowanego w soi, imbirze i czosnku oraz znakomitego carpaccio z łososia. Potem przyszła polędwica wołowa, praktycznie surowa, i trochę warzyw i ryb w tempurze. Surowe mieso to temat przewodni tego menu, bo jako następny wjeżdża tatar z tuńczyka i selekcja sushi/sashimi. Na koniec serwują kurczaka teriyaki, po którym pojawia się półmisek deserów –wybór dorayaki i mochi. Kyoto Kitchen zaskakująco dobry stosunek jakości do ceny, jedzenie pyszne, atmosfera przyjemna i już wiemy, że przyjedziemy tu ponownie.

Furzey Gardens

A short visit to Furzey Gardens today to see the autumn colours. Surprisingly, first thing I notice are crocuses. Wrong season buddies, what are you doing!

But the rest of the gardens is totally autumnal, the trees in orange and reds’ bonanza, dahlias in full bloom, pumpkins ready for the harvest. The day is surprisingly sunny and warm, too.

 

Krótka wizyta dzisiaj w Furzey Gardens, aby zobaczyć jesienne kolory. Co zaskakujące, pierwszą rzeczą, którą zauważam, są … krokusy. Nie ta pora roku, chłopaki, co wyprawiacie!

Natomiast reszta ogrodów jest całkowicie jesienna, drzewa mienią się w słońcu w nasyconych barwach złota, pomarańczy i czerwieni, dalie w pełnym rozkwicie, dynie gotowe do zbiorów. Dzień też jest zaskakująco słoneczny i ciepły.

After a stroll in the gardens, we pop in for the late lunch to the nearby Trusty Servant in Minstead.

 

Po spacerze w ogrodach wpadamy na późny lunch do pobliskiego Trusty Servant w Minstead.

Afernoon tea like no other

We like to spoil ourselves from time to time. OK, make it as often as we can afford. Guilty as charged. And today is our favourite way of spoiling ourselves – an afternoon tea. But not just any afternoon tea. It is an afternoon at The Balmoral”s Palm Court. The place is serene, beautiful, and elegant. Palm trees, glass dome, huge “bonsai-like” trees covered with sparkling lights, walls with hand-painted wallpaper in toned-down colours depicting some verdant scenery, harp playing in the background…

 

Od czasu do czasu lubimy sobie pofolgować. No dobra, nie od czasu do czasu, tylko dość często, jesteśmy bowiem rozpuszczeni jak dziadowskie bicze. A dziś czeka nas ulubiony sposób na rozpieszczanie siebie – afternoon tea*. Ale nie jakiekolwiek afternoon tea, tylko słynne afternoon tea w hotelu Balmoral.  Palm Court, gdzie serwują posiłek jest bardzo elegancki: palmy, szklana kopuła, drzewka przypominające przerośnięte bonsai, pokryte migoczącymi światełkami, ściany z ręcznie malowaną tapetą w stonowanych kolorach, przedstawiające bujne zielone krajobrazy, harfa grająca w tle…

*Afternoon tea to popołudniowy posiłek, na który zazwyczaj składają się kanapki, ciepłe bułeczki z dżemem i kremem z bardzo tłustej śmietany i asortyment różnych ciast, plus herbata lub kawa.

The selection of teas to choose from is daunting, and we end up trying six different ones! Add to this fresh pastries and fancy sandwiches, a selection of cakes and scones and a glass (or two) of champagne… Plus, Marcin split the beans about my yesterday’s birthday, so extra cake on the top of it all.

Wybór herbat jest powalający i ostatecznie próbujemy sześciu różnych! Do tego świeże wypieki i fantazyjne kanapki, wybór ciast i bułeczek oraz kieliszek (lub dwie) szampana… Na dodatek Marcin wygadał się o moich wczorajszych urodzinach, więc dodatkowe ciasto urodzinowe do tego wszystkiego.

A few hours later, carrying a box full of scones because we did not manage (WE DID NOT MANAGE, just think about it) to eat it all, we stroll to our hotel to get change before we explore more of Edinburgh.

 

Kilka godzin później, niosąc pudło pełne bułeczek, bo nie daliśmy rady (MY NIE DALIŚMY RADY, MY) zjeść wszystkiego, toczymy się do hotelu, żeby się odświeżyc przed dalszym zwiedzaniem.

Ah, I forgot to mention bathrooms are something else , too ;)

Zapomniałam tylko dodać, że łazienka też była… specyficzna ;)