landscape

Sun rises above Sanctuary of Truth

We get up before the sunrise and move…. to the balcony. This is how lazy people take sunrise pictures! But with the view of Sanctuary of Truth from your windows, it totally makes sense. (We also took some images from the beach…)

Wstajemy przed wschodem słońca i ruszamy…. na balkon. W ten sposób leniwi ludzie robią zdjęcia wschodu słońca! Ale z widokiem na Sanktuarium Prawdy z okna, to nawet ma sens. Kilka zdjec zrobiliśmy także z plaży.

Before we set off to visit the sanctuary, we stop for breakfast at our hotel and it is really pleasant. Now we are ready.

Zanim wyruszymy na zwiedzanie sanktuarium, zatrzymujemy się an (bardzoprzyjemne)śniadanie w naszym hotelu. Teraz już jesteśmy gotowi.

City lights on the water

After the swimming pool and the gym (I will make an entry about it tomorrow), we go to the park again. It is still hot like the inside of the oven, but the trees around the skywalk are protecting us somewhat from the scorching sun. Somewhat. And we see a Nessie again J

As the sun goes down, the colours appear and it is quite beautiful in the park. Marcin says at some point in a bit as if a unicorn vomited a rainbow, but these intense pastels are to my liking.

 

Po basenie i siłowni (wpis o tym jutro) znowu udajemy się do parku. Nadal jest gorąco jak w piekarniku, ale drzewa wokół drogi na rampie nieco nas chronią przed palącym słońcem. Nieco. I znowu widzimy Nessie J

Kiedy słońce chyli się ku horyzontowi, w parku z każdej strony wypełzaja kolory. Marcin, apoteoza romantyzmu, mówi w pewnym momencie, ze jest tak, jakby jednorożec właśnie rzygnął tęczą, ale te intensywne pastele mi się bardzo podobają.

Then it becomes dark and the lights of sky scrapper reflect in the lake and the temperature drops a little – it is still very warm but pleasant.

Potem robi się ciemno, światła wiezowcow zaczynają odbijać się w jeziorze i temperatura trochę spada – nadal jest bardzo ciepło, ale bardzo przyjemnie. Optymalna temperatura dla mnie.

We walk back to the hotel but this time we go below the skywalk, as the streets are now full of people selling street food or having their dinner and chatting around and it is nice to be a part of this commotion.  (the pictures below are from iPhone, thus the lower quality).

Wracamy pomału do hotelu, ale tym razem schodzimy pod rampę, gdyż ulice są teraz pełne ludzi sprzedających jedzenie lub jedzących obiad, albo zwyczajnie odpoczywających po pracy przy pogawędce z sąsiadami, i miło jest być częścią tego zamieszania. (zdjecia ponizej są z telefonu, stąd słaba jakość)

Benchakitti Park

Our plan for this evening includes night shoots of the Benchakitti Park. We decide to scout it now so that we can know what to expect later. It is about 30 minutes walk from our hotel and majority of this walk is on a lovely skywalk. We pass the busy highway and from now on, the closer we are to the park the greener it is.

 

Nasz plan na ten wieczór obejmuje nocne zdjęcia Parku Benchakitti. Idziemy wiec sobie obcykać ten park, żeby później wiedzieć, czego się spodziewać. Do parku mamy około 30 minut spacerem od naszego hotelu, a większość drogi jest na specjalnie zbudowanej dla przechodniów i rowerzystów rampie. Mijamy ruchliwą autostradę i od tej pory im bliżej parku, tym jest bardziej wszystko jest zielone.

It is as if a jungle decided to enter the city, and Bangkok is always full of contrasts. Big, relatively modern houses and hotels are interspersed by small dwellings from wood or even corrugated tin.

 

Zaczyna być tak, jakby do miasta zdecydowała się wkroczyć dżungla. Bangkok, jak zawsze, jest pełen kontrastów. Duże, stosunkowo nowoczesne domy i hotele przeplatają się z małymi domkami z drewna, a nawet ruderami z blachy falistej.

As we walk alongside a river we suddenly spot a Nessie. I look transfixed at the giant lizard swimming slowly through green waters, like a tiny dinosaur. Soon we will learn that it is a monitor lizard and they are often seen in the park area.

Monitors are some of the world’s biggest lizards and they can grow up to around two metres long and weigh up to 50 kilograms. Water monitor lizards have forked tongues (look carefully at the video clip, and you will notice it at one point), scaly skin, powerful legs, and strong tails. They are carnivores, eating rodents, snakes, fish, birds, and whatever else they can find, including carrion. They do not try to attack people unprovoked (They will be nasty if people try to harm them. But then, who wouldn’t be?).

The sound at the beginning of the video clip is our recording of cicadas.

 

 

Idąc wzdłuż rzeki, nagle dostrzegamy Nessie. Patrzymy zafascynowani na olbrzymią jaszczurkę płynącą powoli przez zielone wody, niczym mały dinozaur. Wkrótce dowiemy się, że to odmiana waranów i często widuje się je na terenie wokół parku.

Warany te to jedne z największych jaszczurek na świecie i mogą dorastać do około dwóch metrów długości i ważyć do 50 kilogramów. Warany mają rozwidlony język (widać to w którymś momencie na video clipie poniżej), pokrytą łuskami skórę, mocne nogi i mocne ogony. Są mięsożercami, jedzą gryzonie, węże, ryby, ptaki i wszystko inne, co mogą znaleźć, w tym padlinę. Nie próbują atakować ludzi bez sprowokowania (ale zaatakowane będą agresywne, kto by nie był).

Dźwięk na początku filmiku to nagrane przez nas po drodze do parku cykady.

Part of the park is closed for rebuilding but the beautiful lake surrounded by the tall iconic buildings is accessible. We stroll around, take some pictures, play in between water sprinklers, and then go back to the hotel and have enough time for a gym session and swimming pool laziness before we return to the park for evening shoots.

 

Część parku jest zamknięta z powodu przebudowy, ale piękne jezioro otoczone wysokimi kultowymi budynkami jest dostępne. Spacerujemy wzdłuż jeziora, robimy zdjęcia, ganiamy między zraszaczami, a potem wracamy do hotelu i mamy jeszcze wystarczająco dużo czasu żeby zrobić trening na siłowni i pozwolić sobie na lenistwo na basenie, zanim wrócimy do parku na wieczorną sesję.

Assheton Arms

Last night we spent in the Assheton Arms, a inn overlooking a pleasant village of Downham. The whole village has this lovely old-fashioned feel, as if time run much slower here and so you move 60-80, maybe even 100 years back when you enter… You nearly expect to see people dressed differently (but this did not happen!). The inn is located opposite a charming village church, and even though this morning welcomed us with cloudy sky and a few droplets of rain (fortunately it did not started to rain properly) it was beautiful enough to take a 360 degrees panorama – check below.

The inn itself was quite OK, the room all decorated in grey and beige had a big comfortable bed and a very nice bath tub, and that is what we needed the most last night.  We have had our continental breakfast (they did not serve hot breakfast today) and it is now time for the second part of our journey to Edinburgh. See you from there.

 

Ostatnią noc spędziliśmy w Ashheton Arms, w samym środku bardzo malowniczej wioski Downham. Downham to jedno z tych miejsc, gdzie ma się wrażenie, że czas płynie tu znacznie wolniej i nagle jesteś jakieś 60-70 , może nawet 100 lat wcześniej… Prawie spodziewasz się, że zobaczysz ludzi ubranych w stroje charakterystyczne dla epoki (co, rzecz jasna, nie ma jednak miejsca). Nasz hotel znajduje się naprzeciwko uroczego wiejskiego kościoła i choć tego ranka przywitało nas dość mocno zachmurzone niebo, a nawet kilka kropel deszczu (na szczęście nie rozpadało się na dobre) to było na tyle ładnie, że zrobiliśmy panoramę 360 stopni – link do panoramy znajdziecie poniżej.

Sam zajazd był całkiem OK, nasz pokój utrzymany w szaro-beżowych tonacjach miał duże wygodne łóżko i równie dużą wannę, i to jest to, czego najbardziej potrzebowaliśmy ostatniej nocy. A teraz zjedliśmy kontynentalne śniadanie (śniadania na gorąco dzisiaj nie serwowali) i czas na drugą część naszej podróży do Edynburga. Do zobaczenia zatem już stamtąd.

Cliffhanger

Temperature-wise, the weather was maybe not too bad, but the promise of rain was lingering in the air. And so we decided a short walk alongside a beach (not too far from the car so that we could run to the safety, or rather dry-ety, relatively quickly) and a good lunch would make this afternoon. Highcliffe was chosen as the destination point with its gloriously located Cliffhanger restaurant as a source of food (you know us, any trip is a good excuse to pack the food in our belies…). We had hot chocolate and beer (not too difficult to guess who got what, is it?) and a big bowl of mussels each, followed by cake and tea/coffee. Next time we will try to walk all the way from here to the Highcliffe Castle and back.

Jak chodzi o temperaturę, to pogoda może nie była najgorsza, ale zapowiedź deszczu zdecydowanie wisiała w powietrzu. Zdecydowaliśmy się więc na krótki spacer wzdłuż plaży (niezbyt daleko od samochodu, żeby w miarę potrzeby móc szybko dobiec w suche miejsce) i - rzecz jasna - lunch. Jako cel dzisiejszej wyprawy wybraliśmy Highcliffe ze wspaniale położoną restauracją Cliffhanger jako główną atrakcją dnia (jeśli nas już chwilę czytacie, to wiecie,  że każda wyprawa to dobry pretekst, by jeść…). W Cliffhanger wzięliśmy gorącą czekoladę i piwo (nietrudno chyba zgadnąć, kto co zamówil) i dużą miskę muszelek każdy, a następnie ciasto i herbatę / kawę. Przy następnej wizycie spróbujemy przejść całą drogę stad do zameczku Highcliffe i z powrotem.