sunset

Sunset

For dinner and to unwind a bit after a busy day we go to Banyalbufar, one of the drowsy clifftop coastal villages. We stop at the 1661 Cuina de Banyalbufar for beef fillet (myself), seafood (Marcin) and delicious fig ice-cream. From here we have only a very short drive to Torre des Verge, a medieval watchtower, where we stay to observe the sun going down. The views out along the coast are so very beautiful and surprisingly there are very few people, so the evening is peaceful and lovely and then it is time to go back to Palma for the night. 

 

Żeby zjeść obiad i zrelaksować się po pełnym zwiedzania dniu jedziemy do jednego z małych miasteczek przycupniętych na przybrzeżnych klifach – Banyalbufar.  Wybieramy 1661 Cuina de Banyalbufar na nasze miejsce posiłku, kierując się tym razem wyłącznie własną intuicją i ona nas nie zawodzi. Owoce morza (Marcin) i fileta z wołowiny (ja) poprawiamy przepysznymi lodami figowymi. Stąd mamy już tylko króciutki odcinek drogi do Torre des Verge, średniowiecznej wieży obserwacyjnej trochę dramatycznie uczepionej klifu. Z parkingu (jak i z samej wieży) roztaczają się piękne widoki, a że na szczęście ludzi jest bardzo niewiele, zostajemy obejrzeć zachód słońca. A potem już tylko pozostaje wrócić do Palmy na noc. 

Storm

It becomes darker and the rains visible from far away are coming closer, accompanied by a fantastic lightening bonanza. It is incredible, far away enough for us to not feel scared (well, maybe we are just naïve like this) but so intense, breath-taking, beautiful. We drink our sundowner G&T, take pictures and just enjoy it. Thank you, Namibia, for this unforgettable spectacle. (No Photoshop gimmicks on images below, just basic processing)

 

Światła szybko ubywa, widoczne z daleka deszcze przesuwają się w naszym kierunku i na horyzoncie pojawiają się wyładowania atmosferyczne . Ale, nie jedno, dwa, trzy. Błyska praktycznie nieustannie. Jesteśmy na tyle daleko, żeby czuć się bezpiecznie (możliwe, że to jedynie wynik naszej naiwności), ale przedstawienie jest tak intensywne, groźne i piękne, ze zapominamy w tym momencie zupełnie o kanionie. Popijając gin z tonikiem (to w końcu miał być sundowner) szukamy dobrego miejsca na ustawienie aparatu, wyzwalamy migawkę na dłuższy czas i łapiemy błyskawice- jedna, dwie, trzy cztery, czasem więcej. Namibia nam zgotowała niezapomniane przedstawienie. Naprawdę myślę, że ten kraj i my lubimy się z wzajemnością.  (Na zdjęciach poniżej nie ma trików z Photoshop’a, tylko zwyczajna obróbka - poprawki światla, kontrastu,  balansu bieli itp.). 

 

Lazy evening

The day is nearly over and Marcin sits down on the dunes just in front of our chalet to play with a time-lapse using camera on sliders. We started a bit too late so it will be a very short time-laps but it is more to try the sliders out than anything else. The sunrise is really lovely, the light quite breath-taking.  And then we go for a dinner, the springbok already there of course, looking for a chance to steal some greens. On the way back we encounter centipedes, fascinating if not necessarily very beautiful. And then it is time for bed. There is a very early start tomorrow, as we have to go all the long way to the Fish River Canyon. Goodnight, sleep tight, do not let centipede bite. 

 

Dzień zmierza ku końcowi, kiedy Marcin usadawia się na wydmach tuż przed naszym domkiem, żeby zrobić film poklatkowy. Trochę za blisko do zachodu słońca, więc time-lapse będzie bardzo krótki, ale jest to bardziej próba wykorzystania po raz pierwszy nowych prowadnic. Zachód słońca jest bardzo ładny, światło na Kalahari jak zwykle piękne. Zaraz po zachodzie zbieramy się na wczesną obiadokolację, nasz znajomy skoczek rzecz jasna obecny i czujnie szukający czy komuś może jakieś warzywko zbędne nie zalega na talerzu…. A w drodze powrotnej spotykamy stonogi. Naprawdę mają ze sto nóg. Powiedzmy sobie szczerze -  jakieś bardzo piękne to one nie są, ale na te ich nogi poruszające się na wzór fali to można się gapić i gapić. No i już czas  się kłaść bo jutro pobudka o bladym świcie i długa droga do Fish River Canyon. Dobranoc, pchły na noc, karaluchy pod poduchy a stonogi niech nie włażą nam pod nogi. 

A short movie from this evening…

Krótki filmik z dzisiejszego schyłku dnia

Sundowner

We embrace the end of the day with a glass of gin and tonic, looking how dramatically the scenery is changing as sun sets lower and lower. Time for dinner and bed. It was a good day...

Sam koniec dnia witamy ze szklaneczką ginu i toniku, obserwując jak dramatycznie zmienia się sceneria, podczas gdy słońce opuszcza się coraz niżej i niżej. Czas na obiad i sen. To był dobry dzień.